Tajemnice Iwony Wieczorek

Tajemnice Iwony Wieczorek

Dodano:   /  Zmieniono: 69
Iwona Wieczorek (fot. materiały rodziny)
Zawiedziona miłość, tajemnicza znajomość przez internet, kłótnia z chłopakiem – „Wprost” ujawnia kulisy śledztwa i tropy, którymi idzie policja, by wyjaśnić, co się stało z zaginioną Iwoną Wieczorek.

Ostatnie, początkowo sensacyjne wieści nie przyniosły przełomu w śledztwie. Policja kilka tygodni temu przeszukała okolice, którymi z Sopotu do Gdańska wracała Iwona Wieczorek. Wykryto szczątki. Jednak analizy bezspornie wykazały, że są to kości zwierzęce, a nie ludzkie – dowiaduje się „Wprost”.

Dziwacy i jasnowidze

24 tomy akt. Każdy tom liczy 200 stron, do tego bilingi, monitoring. Dwie osoby w policji na stałe przydzielone do tej historii. – W tym młody policjant, który nie był przy pierwszych czynnościach w tej sprawie, więc ma świeżą głowę – opisuje Ewa Pachura, naczelnik wydziału dochodzeniowo-śledczego Komedy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Do tego grupa analityków w prokuraturze okręgowej i doświadczeni policjanci z Warszawy. Wszyscy wertują akta, próbując odpowiedzieć na pytanie, co się stało z Iwoną Wieczorek. 19-latką, która wracając do domu w lipcu 2010 r., rozpłynęła się w powietrzu między Sopotem a Gdańskiem. Śledczy: – Nie ma tygodnia, żeby coś w tej sprawie się nie działo. Właśnie z komendy wyjechała ekipa, która ma zgarnąć osobę poszukiwaną. Znajomy faceta, po którego pojechali policjanci, miał widzieć Iwonę już po jej zniknięciu.

Czy trop będzie dobry? Mała szansa. Tym bardziej że takich „rewelacji” pojawiają się w sprawie dziesiątki. Historie tego typu jak zaginięcie Wieczorek mobilizują dziwaków, jasnowidzów, cwaniaków. Dwie przestępcze grupy twierdziły kłamliwie, że porwały Iwonę. Bandyci próbowali wyłudzić okup. Zatrzymano ich. Kilku przestępców przebywających za kratkami w zamian za informację o tym, co się wydarzyło, zażądało statusu świadka koronnego. Przeprowadziliśmy w ostatnich dniach rozmowy ze śledczymi, którzy próbują wyjaśnić zagadkę zniknięcia Iwony. Odpowiedzieli nam o kulisach śledztwa i tropach, po których idą.

Znajomość z Internetu

Śledczy z Gdańska mają teraz w sprawie Wieczorek cztery główne hipotezy. Pierwsza, tzw. internetowa. Rozmówca wprowadzony w tajniki śledztwa: – Iwona umawiała się przez internet z facetem, który jest świrem. Miał kasę i pozycję społeczną. Szybko to zostało wychwycone, ale jakaś dziewczyna dała alibi temu mężczyźnie. Wróciliśmy do analizy tej sytuacji. Śledczy zwracają uwagę na to, że Iwona miała bardzo dużą liczbę znajomości na portalach społecznościowych, szczególnie na Naszej Klasie.

Korepetytor

Wątek drugi. Ten sam rozmówca z Gdańska: – Iwona miała znajomego, który leczył się psychiatrycznie. Umawiała się z nim, on jej pomagał w nauce. Machnęła na niego ręką i on to bardzo przeżył. Potem znów potrzebowała jego wsparcia. Następnie znów go odtrąciła. Chłopak ma słabe alibi. Jego matka twierdzi, że w kluczowym momencie spał we własnym łóżku, ale są informacje podważające tę wersję. Iwona Kinda, matka zaginionej dziewczyny, jest zdziwiona tym tropem: – Nie znam żadnego chłopaka, który miałby udzielać Iwonie korepetycji.

Znajomy z kartą VIP

Trzeci trop. Dotyczy chłopaka, z którym Iwona była w bliższych relacjach w ciągu kilku ostatnich tygodni przed zniknięciem. Mimo młodego wieku chłopak szasta pieniędzmi, ma kartę VIP do klubów. To właśnie w towarzystwie jego i znajomych Iwona spędzała ostatni wieczór w Sopocie. Po nieporozumieniu z tym właśnie mężczyzną Wieczorek obrażona wyszła z imprezy i postanowiła samotnie wrócić do domu. Z zeznań młodego mężczyzny wynika, że ich relacje zmierzały w stronę stałego „chodzenia z sobą”. Dlaczego śledczych szczególnie zainteresował ten chłopak?

– Iwona znika nad ranem, między 4 a 5. Ten chłopak już od ósmej rano wydzwania do Iwony, potem po znajomych. Szuka jej, chociaż sam był po imprezie. A przecież o tej porze nie miał podstaw do takiego zachowania. Iwona często zostawała po imprezie u koleżanek. To zachowanie wydaje się nam dziwne. Jego dziadkowie zeznają, że w chwili gdy dziewczyna zaginęła, spał w domu, a oni nie słyszeli, by gdzieś wychodził. Teoretycznie mógł wyskoczyć przez okno niezauważony. Wokół tego wątku wykonano w ostatnich latach mnóstwo czynności, jednak nie przyniosły one efektu. Ciągle jest poważnie rozpatrywany. Zwolennikiem jego pogłębiania jest jeden z najlepszych analityków kryminalnych z Komendy Głównej Policji w Warszawie. Matka Iwony:

– Jestem na sto procent pewna, że czwórka znajomych, która była z Iwoną na imprezie, wie, co się z nią stało. Nie wiem, za czyją namową już o 7.30 zadzwoniła do nas na stacjonarny numer koleżanka Iwony. Pytała, czy córka jest w domu. Młodzi znajomi córki już musieli wiedzieć, że coś złego się wydarzyło.

– Jak wytłumaczyła zainteresowanie tym, co się dzieje z Iwoną?

– Że niby były umówione na siatkówkę na 9 rano. Dziwne, bo po imprezach Iwona potrafiła spać do pierwszej po południu. Matka zwraca uwagę, że koledzy i koleżanki Iwony odcięli się od rodziny zaginionej.

– Gdyby któraś z moich koleżanek zaginęła, ja bym z jej matką rozmawiała. A oni, gdy mnie widzą, chowają się między półkami w sklepie.

Wątek rodzinny

Matka Iwony wychowywała córkę nie z jej biologicznym ojcem, ale ze swoim następnym partnerem życiowym.

– Nie wszystko wyglądało u nich różowo – opowiada znajomy rodziny.

– Jej starsza córka nie mieszkała z nimi, ale u dziadków. I właśnie czwarty wątek, badany teraz przez śledczych, dotyczy rodziny. Śledczy:

– Jedna z osób z rodziny miała w przeszłości zatargi z prawem. Wiązano ją z „Tygrysem” ze Stogów, legendą trójmiejskiego półświatka. Badamy, czy mogło to mieć jakiś wpływ na sprawę. Relacje Iwony ze wspomnianą osobą nie zawsze układały się dobrze. Iwona Kinda, matka Iwony:

– Nie wiem, o kogo chodzi. Nie słyszałam o zatargach z prawem kogoś z naszej rodziny.

Iwona jest zła

Tuż przed zaginięciem Iwona była wściekła. Za potraktowanie przez znajomych, to, że musi samotnie wracać na piechotę z Sopotu do Gdańska. Skąd to wiadomo? Z SMS-ów, którymi się wymieniała ze znajomymi. Miała żal do swej przyjaciółki, do chłopaka, z którym się wybrała na imprezę. Śledczy:

– To są króciutkie SMS-y, w których widać, że Iwona, mówiąc językiem młodzieżowym, strzela focha. SMS-uje praktycznie przez cały czas, zaznaczając znajomym, że za chwilę wyczerpie się jej komórka. Ma na przykład pretensje do przyjaciółki, że ta z nią nie wyszła.

Iwona nie ma przy sobie torebki, pieniędzy (te zostają w domu znajomej). Ma tylko błyszczyk do ust i komórkę z wyczerpującą się baterią. Trudno się dziwić, że dziewczyna jest zirytowana. Siedmiokilometrowy spacer boso nad ranem po imprezie to nie jest coś, co mogłoby ją wprowadzić w dobry nastrój.

– Czy bierzecie pod uwagę, że po prostu dwóch podpitych bandziorów wciągnęło ją do auta i wywiozło do lasu?

– Oczywiście mogło tak być, ale myślę, że było inaczej – mówi śledczy.

– Jak? – pytamy osobę, która od dawna siedzi w tym śledztwie.

– Ona była zirytowana, zmęczona. Moim zdaniem doszło do wydarzenia o charakterze emocjonalnym, nieplanowanym przez nią. I to się wydarzyło już w okolicach jej domu. Wykluczyliśmy, że mogło to być w parku Reagana. To mogła być na przykład bardzo ostra kłótnia z kimś, kogo znała i kto rościł sobie do niej jakieś prawa. I kłótnia mogła się przerodzić w coś tragicznego.

Trop biznesmena

Z portretem psychologicznym Iwony (a taki przy tego typu wydarzeniach jest istotny) są problemy. Śledczy:

– W korytarzowych rozmowach, ale też w mediach pobrzmiewa czasem taki ton: „blondyna w krótkiej spódniczce, która lubiła dobrą zabawę i drogie kluby”. Z zeznań znajomych wyłania się jednak inny obraz.

Jaki? Porządnej dziewczyny, która właśnie dostała się na stosunki międzynarodowe w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Takiej, która miała w przeszłości tylko dwa związki z mężczyznami, w tym jeden dłuższy i poważniejszy. Czy mogła mieć drugą, skrywaną twarz? Może na to wskazywać trop związany z internetową znajomością z mężczyzną, którym teraz interesują się śledczy. W sprawie Iwony pojawił się wątek biznesmena z Trójmiasta, który organizował u siebie rozwiązłe imprezy. Przyjeżdżali na nie swingersi z Europy. Śledczy:

– Wątek ewentualnego udziału Iwony w tych spotkaniach był weryfikowany. Pojawia się w pierwszych tomach akt. Jednak udział Iwony w tych spotkaniach nie został potwierdzony. Badaliśmy tę sprawę. Matka Iwony:

– Słyszałam o tym tropie. To bzdura. Wspólnie z Iwoną spotykałyśmy owego biznesmena w Sopocie przypadkiem na ulicy. Nie znała go, podobnie jak ja. Z niechęcią wyrażała się o takich starszych panach.

W butach i sukience matki

Śledczy brali też pod uwagę inną hipotezę. Iwona jest bardzo podobna do matki – podobne figury, włosy. Feralnego dnia Iwona miała buty matki (niosła je w ręku w drodze do domu), była w jej sukience. Może ktoś, kto miał na pieńku z matką, wziął dziewczynę za niewłaściwą osobę? Matka:

– Policjanci wielokrotnie zadawali mi to pytanie. Śledczy:

– Matka wskazała osoby, które mogły być dla niej zagrożeniem. Sprawdzenia nie przyniosły efektu. Swego czasu bardzo głośny stał się trop „mężczyzny z białym ręcznikiem”. Nadmorski monitoring zarejestrował mężczyznę, który po opustoszałej promenadzie szedł za Iwoną Wieczorek o godzinie 4.12 rano. Naczelnik Ewa Pachura:

– To nie był gdańszczanin. Nikt z nas nie pójdzie z białym ręcznikiem na plażę. To turysta, którego nie udało się odnaleźć. Czy mógł porwać lub zabić Iwonę? Niemożliwe. Monitoring pokazuje, że gość kilka minut później wraca tą samą drogą. Miałby zbyt mało czasu, by dokonać morderstwa i ukryć ciało. Niedawno tygodnik „Polityka” wskazywał na inny wątek. Chodziło o to, że telefon jednego z uczestników imprezy, na której bawiła się Wieczorek, logował się nad ranem w tym samych stacjach przekaźnikowych co komórka dziewczyny. Śledczy: – Badaliśmy to. Właścicielką telefonu jest dziewczyna, z którą Iwona była w złych relacjach. Tyle że trop jest błędny. BTS-y w Trójmieście mają duży zasięg. Gdy doszło do zaginięcia Iwony, wspomniana dziewczyna spała, co potwierdzają świadkowie. Przy tym wątku były prowadzone przesłuchania i konfrontacje świadków.

Pies tropiący po 11 dniach

Po takim długim czasie wyjaśnienie tej tajemniczej sprawy nie będzie proste. Policjant znający akta: – Przez pierwszy tydzień sprawa Wieczorek leżała na półce w komendzie policji. A to pierwsze dni są najważniejsze.

Nie zabezpieczono od razu całego monitoringu z miejsc, gdzie mogła przebywać dziewczyna. Część z tych materiałów mogła bezpowrotnie przepaść. Przeszukania terenów dokonywano wyrywkowo. Działania były prowadzone chaotycznie. Na przykład niektóre zapisy monitoringu ściągano dopiero sześć dni od zaginięcia, do którego doszło w nocy z 16 na 17 lipca 2010 r. Psa z Grupy Ratownictwa Specjalnego PCK użyto 11 dni po zniknięciu dziewczyny. I to tylko do sprawdzenia okolic strumienia w parku Reagana, obok którego przechodziła Iwona Wieczorek. Dziś zadanie jest o niebo trudniejsze. Śledczy: – Pamięć świadków się zaciera. Dobrze to widać po zeznaniach młodzieży, z którą Iwona spędzała wolny czas. Nie są w stanie określić, kto był na jakiej imprezie. Kto z kim przyszedł, kiedy wyszedł i jak się zachowywał.

Po 3,5 roku nie ma już możliwości zdobycia bilingów, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu zagadki. Śledczy: – Mieliśmy ostatnio taki przypadek. Chcieliśmy bilingi osoby, która pojawia się na obrzeżach tej sprawy. Za późno. Już ich nie dostaliśmy.

***

Zaspa, osiedle Gdańska. Salon fryzjersko- -kosmetyczny, który matka Iwony przeniosła z Sopotu. Siedzimy na zapleczu. Iwona Kinda: – Jeśli Iwona żyje, jest bita, gwałcona, torturowana, to wolałabym, żeby zginęła wtedy, 17 lipca 2010 r. Mówię o tym z głębokim żalem, ale tak jest.

Tekst ukazał się w numerze 44/2013 tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest      dostępny w formie e-wydania.   
Najnowszy "Wprost" jest  także      dostępny na Facebooku.   
"Wprost" jest dostępny również       w wersji do słuchania.   

Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem      E-kiosku   
Oraz na      AppleStore       i      GooglePlay