Kaźmierczak dla "Wprost": Rolnicy jednak bez PIT

Kaźmierczak dla "Wprost": Rolnicy jednak bez PIT

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cezary Kaźmierczak (fot. AREK MARKOWICZ)
W obecnej kampanii wyborczej nie słychać nawoływań do wprowadzenia podatku dochodowego i składek ZUS na wsi. Jakimś cudem nikt teraz nie chce, żeby „rolnicy poczuli się jak obywatele”, a w ostateczności, by „odebrać im nadmierne przywileje”. Podejrzewam, że jest jeden powód, dla którego temat zniknął z debaty publicznej, o czym poniżej...

Oczywiście podatek dochodowy na wsi nie ma najmniejszego sensu. Nie jest możliwe w gospodarstwie wiejskim wyliczenie tzw. kosztów uzyskania przychodu. Co jest kosztem, a co częścią życia rolnika, nie wie nawet on sam. Choć oczywiście nie mam wątpliwości, że chłopcy z ulicy Świętokrzyskiej ze wspólnikami z kancelarii podatkowych stworzyliby opasłe tomy interpretacji, szkoleń, rozporządzeń. Oczywiście nikt nie będzie w stanie żadnego z nich dokładnie wypełnić – za to wiceminister Jacek Kapica będzie mógł na tej podstawie dowolnego rolnika zniszczyć.

Koszty poboru tego podatku byłyby gigantyczne. Administracja podatkowa musiałaby wzrosnąć o... 30 tys. ludzi! A przychody do budżetu? Byłyby zapewne mniejsze niż z obecnego podatku rolnego. Większość gospodarstw wykazywałaby pewnie straty.

Funkcjonujący w Polsce podatek rolny jest dla wyznawców ekonomii klasycznej wzorem do naśladowania. Jest prosty (każdy może go sobie sam obliczyć: liczba hektarów razy stawka), jest jednoznaczny – nie wymaga interpretacji, jest tani w poborze i nie do uniknięcia – nie jest znany przypadek wywiezienia przez jakiegoś rolnika hektara ziemi na Cypr lub ukrycia go w lesie. Wie to każdy, kto ma elementarną wiedzę o ekonomii i życiu praktycznym.

Skąd więc te tłumy ekspertów, którzy zwalczali dotychczas podatek rolny i nawoływali do wprowadzenia na wsi PIT? Wyjaśnienie wydaje się proste. Koszty poboru tego podatku ponieśliby podatnicy, a wszyscy rolnicy znaleźliby się w... OFE! I każdy rolnik musiałby zapłacić co najmniej kilka złotych miesięcznie haraczu „rynkom finansowym”! Naturalnie w normalnych warunkach rynki – gdyby same miały zbierać czy windykować te pieniądze – nie schyliłyby się po nie. Nie opłacałoby się. Tutaj jednak kosztowa część przedsięwzięcia byłaby po stronie państwa. To ono zbierałoby po te parę złotych dla banksterów, a banksterka otrzymywałaby zbiorczo „swoją” kasę jednym przelewem z KRUS! To jest biznes! Jak w OFE – koszty po stronie państwa, a zyski (JEDEN zbiorczy przelew z ZUS) w instytucjach „rynków finansowych”!

I tylko dlatego, że OFE właściwie zlikwidowano – „eksperci” nie muszą się pocić. To dlatego nie jesteśmy świadkami kolejnej kampanii lobbingowej, która periodycznie wybuchała – zniknął jej sponsor i potencjalny beneficjent. A ja mam pytanie do wszystkich tych ekspertów – których nazwiska są znane – cóż takiego się zmieniło, że już nie chcecie, żeby „rolnicy poczuli się jak obywatele” tudzież nie mieli „nieuzasadnionych przywilejów”?

Felieton ukaże się w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost, który będzie dostępny w formie e-wydania o godz. 20.00 w niedzielę na www.ewydanie.wprost.pl  i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay