Autobusy śmierci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przyczyna wypadków polskich autokarów, w tym najtragiczniejszego nad Balatonem, gdzie zginęło 19 osób sprowadza się do jednej liczby - 1,5 proc.
Taka jest rentowność polskich firm zajmujących się międzynarodowymi przewozami autokarowymi. Na rynku konkuruje 2740 spółek eksploatujących ponad 13 tys. pojazdów. - Co roku podnosiliśmy ceny o 50 groszy na kilometrze. Jednak od dwóch lat ceny nie tylko nie rosną, ale wręcz spadają. Wiele firm wzięło autokary w leasing (neoplan kosztuje na przykład 900 tys. zł), więc żeby mogły one na siebie zarabiać, muszą przejechać przynajmniej 15 tys. kilometrów w miesiącu - opowiada Krzysztof Wawrzyńczak, właściciel biura podróży Miliarder w Katowicach. Firm nie stać na zatrudnianie dodatkowych kierowców, zatem ci, którzy są do dyspozycji, muszą jeździć nawet po 16 godzin na dobę.
1630 kilometrów dziennie
-Kierowcy tłumaczą, że pracodawcy wymagają od nich pracy w takim wymiarze godzin, iż przekracza to ich fizyczne możliwości. Przedsiębiorcy zaś utrzymują, że stawki w transporcie są niskie, więc autokary muszą kursować non stop, by firma mogła zarabiać - mówi Tomasz Połeć, zastępca szefa Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
W jednej ze szczecińskich firm kierowcy już w maju przejechali 150 godzin nadliczbowych, czyli cały roczny dozwolony limit. Z kolei jedna z opolskich firm wyznaczała swoim pracownikom dzienne trasy wynoszące nawet 1630 kilometrów! - Wielokrotnie kierowcy sami prosili o zatrzymanie dowodu rejestracyjnego. Opowiadali, że nieraz zwracali uwagę właścicielowi firmy na przemęczenie zbyt długą pracą, ale ten tylko straszył ich zwolnieniem - wyjawia podkomisarz Zbigniew Płudowski z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. - Kierowcy, którzy wieźli pielgrzymów do Medjugorie, całą trasę mieli pokonać w 25 godzin! To jest nierealne nawet dla dwóch kierowców. Do granicy powinien jechać jeden kierowca, a na granicy powinno go zmienić dwóch innych - tłumaczy Mieczysław Muszyński, wiceminister infrastruktury.
Niebezpieczni kierowcy
-Winę za większość wypadków ponoszą przemęczeni kierowcy - podkreśla Marek Jewuła, z zarządu ruchu drogowego Komendy Głównej Policji. Z danych policji wynika, że w ubiegłym roku kierowcy autobusów byli sprawcami 522 wypadków, w których zginęły 33 osoby, a 903 zostały ranne. Kierowcy autokarów łamią wszelkie reguły, bo właściwie nie ma przepisów, które regulowałyby zasady ich pracy (tak jak to jest w wypadku kierowców tirów). Państwowa Inspekcja Pracy może kontrolować czas pracy kierowców i karać pracodawców za jego przekraczanie. Jednak inspektorzy nie mogą sprawdzać pojazdów na trasach. Mogą to robić policjanci, którzy powiadamiają z kolei PIP. W ten sposób koło się zamyka. W ubiegłym roku inspekcja pracy kontrolowała firmy zajmujące się pasażerskimi przewozami międzynarodowymi - aż w 91 proc. z nich stwierdzono naruszenia przepisów dotyczących czasu pracy.

Autokarem najtaniej
Aż 13 tys. autokarów należących do polskich firm kursuje po europejskich drogach. Wynika to z faktu, że polscy przewoźnicy oferują tańsze usługi. Cena przejazdu autobusem do Paryża, Rzymu, Londynu czy Madrytu jest trzykrotnie niższa od przejazdu koleją i dziesięciokrotnie niższa od cen przelotów samolotem. Kilkadziesiąt polskich miast ma stałe (4-5 razy w tygodniu) połączenia autobusowe z miastami na zachodzie Europy. Około 30 proc. z nich funkcjonuje nawet zimą. Najwięcej połączeń mamy z Niemcami. Z Wrocławia, Szczecina, Poznania, Zielonej Góry regularnie kursują autobusy do Berlina, Drezna, Hanoweru, Bonn, Monachium czy Hamburga. Kilkaset autobusów miesięcznie kursuje do Rzymu (najczęściej z pielgrzymami). Powodzeniem cieszą się także połączenia z Wiedniem, Brukselą, Paryżem, Wenecją, Sztokholmem, Zurychem, Stambułem, Atenami i Londynem. Z największych polskich miast kursują również autobusy do Hiszpanii, Portugalii czy Norwegii. Niektóre firmy wyspecjalizowały się w połączeniach z wybranym krajem. Charakterystyczne jest to, że w takich wypadkach autobusy nie zatrzymują się po drodze (poza kilkunastominutowymi przerwami), a tym bardziej na noclegi, bo to podnosiłoby koszty.
- Zmiany przepisów i częstsze kontrole nie zapobiegną tragicznym wypadkom. Kierowcy i właściciele firm transportowych muszą mieć świadomość, że nie przewożą buraków, tylko ludzi. Może 99 razy im się uda, ale ten setny będzie tragiczny - zauważa Mieczysław Muszyński.
Janina Blikowska
Czytaj też: Katastrofa nad Balatonem
Znowu wypadek autokaru!
Ciemność, szok, ból
Pełny tekst "Autobusów śmierci" w najnowszym, 1024 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 8 lipca
W numerze także:Wakacje z gangsterami (Co ósmego turystę na Wybrzeżu okradziono lub próbowano okraść. Jeśli zamierzasz żeglować po Zatoce Puckiej, musisz się liczyć z napaścią miejscowych piratów.)