Godzinę później brat 76-letniego obecnie mężczyzny, Ri Jong Song został porwany przez żołnierzy Korei Północnej w pobliżu mostu na rzece Han w Seulu. Lee myślał, że Ri zginął podczas trzyletniej wojny, jednak jak mówi, jego matka codziennie modliła się i wierzyła w powrót zaginionego syna.
Jak się okazało, Ri przeżył wojnę i mieszka w Korei Północnej. Bracia - 76-letni Lee i 85-letni Ri - będą wśród setek Koreańczyków, którzy wezmą udział w rozpoczynającym się w poniedziałek tygodniu tymczasowych zjazdów rozdzielonych rodzin. Wiele z nich nie miało ze sobą kontaktu od czasu, gdy wojna zacementowała podział półwyspu na Północ i Południe. Krewni zgromadzić się mają w malowniczym kurorcie górskim Diamond Mountain w Korei Północnej. Biorąc pod uwagę zmienny charakter więzi pomiędzy Koreami, może być to ostatni raz, kiedy się zobaczą.
- Jestem zdenerwowany, wciąż nie jestem pewien, czy to jest sen, czy rzeczywistość, chcę tylko podziękować mu za pozostanie przy życiu przez te wszystkie lata - powiedział Lee w wywiadzie w swoim domu w Seulu.
Od zakończenia wojny państwa zakazały zwykłym obywatelom odwiedzania krewnych po drugiej stronie granicy lub kontaktowania się z nimi bez pozwolenia. Prawie 20 tysięcy osób uczestniczyło w 20 rundach spotkań twarzą w twarz od 2000 roku. Nikt nie miał do tej pory drugiej szansy na zobaczenie swoich krewnych.
Czytaj też:
„Ratunku! Pod moim łóżkiem jest wąż!”. Nietypowa interwencja policji
