W październiku 2006 r. Rokita poinformował w TVN o listach z pogróżkami, które "przychodzą codziennie do jego warszawskiego mieszkania, odkąd bracia Kaczyńscy zaczęli publicznie nawoływać do nienawiści wobec niego". Cytował fragment jednego: "Grzecznie prosimy - na razie - o rychłe wyprowadzenie się z tej dzielnicy. Nie potrzebny nam tu taki plugawy osobnik. Długo czekać nie będziemy. Saska Kępa dla Polaków".
"To jest efekt działalności Jarosława i Lecha Kaczyńskich. To jest efekt wzywania do nienawiści" - stwierdził Rokita. Dodał, że listy otrzymuje "od momentu kiedy powiedziano, że jest zbrodniarzem, że to, co robi, jest na granicy mordu". "A powiedziały to - mówił lider PO - nie jakieś przypadkowe osoby, tylko prezydent mojego państwa, o którym, w dniu jego wyboru, pomimo, że była to moja porażka polityczna, powiedziałem: 'To jest mój prezydent'. I powiedział to premier mojego państwa. A wie pan dlaczego? Dlatego, że odmówiłem zdrady Platformy Obywatelskiej, do której mnie próbowali namawiać i zmusić przez wiele miesięcy, żeby rozbić opozycję" - oświadczył Rokita.
Po przesłuchaniu Rokity jako zawiadamiającego i analizie akt sprawy, prokuratura wszczęła śledztwo. Jego podstawą był artykuł Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia dla tego, kto "stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania". Prokuratura zleciła czynności w tej sprawie Komendzie Stołecznej Policji.ab, pap