Po burzliwych obradach Komisji Zdrowia oraz niemniej emocjonującej debacie na sali plenarnej, Sejm podjął decyzję w sprawie projektu ustawy lex Kaczyński. PiS poniósł dość spektakularną porażkę – „za” odrzuceniem wniosku opowiedziało się 253 posłów i posłanek, „przeciw” było 152, a aż 37 wstrzymało się od głosu. Tym samym projekt ustawy covidowej został odrzucony, choć jeszcze kilka godzin wcześniej Ryszard Terlecki zapewniał, że PiS ma większość potrzebną do jego przegłosowania.
Gowin krytycznie o PiS
Po ogłoszeniu wyników głosowania pojawiło się mnóstwo komentarzy, że Jarosław Kaczyński nie panuje nad własną partią, a skoro Prawo i Sprawiedliwość ma problemy z zebraniem większości, rząd powinien podać się do dymisji.
Głos w tej sprawie (oprócz polityków m.in. KO czy Lewicy) zabrał również Jarosław Gowin. „To zabawne, że niektórzy próbują rozbijać cudze partie, nie umiejąc prowadzić własnej” - napisał były wicepremier. Te słowa nie przeszły bez echa. „Rzekł patrząc w lustro” - odparł polityk PiS Krzysztof Sobolewski nawiązując do problemów kadrowych w Porozumieniu.
Także rzecznik partii Jarosława Gowina skomentował problemy z zebraniem sejmowej większości przez PiS.
Lex Kaczyński - najważniejsze informacje
Projekt złożyła w Sejmie 27 stycznia grupa posłów PiS, a do reprezentowania wnioskodawców upoważniono posła Pawła Rychlika. Projekt nazywany jest lex Kaczyński (od nazwiska prezesa PiS, który firmował przepisy w nim zawarte) lub lex Rychlik (od nazwiska posła sprawozdawcy). Nowe zapisy miały zastąpić projekt ustawy, której procedowanie zaczęło się w połowie grudnia (tzw. lex Hoc, ustawa hocowa, która dotarła do Sejmu jako projekt poselski, wcześniej Ministerstwo Zdrowia próbowało złożyć inną ustawę ws. walki z pandemią, jednak bezskutecznie).
W myśl nowych propozycji pracodawcy mieli żądać od pracowników oraz osób wykonujących na ich rzecz pracę na podstawie umów cywilnoprawnych, bez względu na to, czy przeszli oni chorobę i są zaszczepieni, podawania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego. Pracownik miał mieć natomiast możliwość wykonać nieodpłatnie taki test zasadniczo raz w tygodniu, choć możliwa będzie zmiana częstotliwości jego przeprowadzania.
Badania miały być finansowane ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Pracownicy, którzy wykonali test, a zachorują na COVID-19 i będzie uzasadnione podejrzenie, że mogło do tego dojść w miejscu pracy, mogą domagać się odszkodowania od pracownika, który nie poddał się diagnozowaniu. Wysokość takiego odszkodowania miała wynieść równowartość pięciokrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Czytaj też:
Klęska PiS podczas głosowania w Sejmie. Budka: Morawiecki i honor to oksymoron