Antyprezydenckie protesty kosztowały koalicję Janukowycza 73 mln USD

Antyprezydenckie protesty kosztowały koalicję Janukowycza 73 mln USD

Dodano:   /  Zmieniono: 
Około 73 mln dolarów wydała prorosyjska koalicja premiera Wiktora Janukowycza na opłacenie uczestników protestów przeciwko prozachodniemu prezydentowi Wiktorowi Juszczence, który podpisał dekret o rozwiązaniu Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy i przedterminowych wyborach.

Dane te opublikował w środę dyrektor kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Demokracji, Serhij Taran.

Analiza kosztów została przeprowadzona przez specjalistów Instytutu; podliczyli oni wydatki związane z akcjami koalicji rządowej, prowadzonymi od 2 kwietnia, czyli dnia rozwiązania parlamentu, do 27 maja, kiedy to Juszczenko i Janukowycz ustalili datę przedterminowych wyborów na 30 września.

Taran poinformował, że w trwających prawie dwa miesiące protestach na ulicach Kijowa mogło wziąć udział ogółem 500-670 tysięcy ludzi. Według Międzynarodowego Instytutu Demokracji każdego dnia w stolicy przebywało 9-12 tys. osób, przywożonych przez koalicję przeważnie ze wschodnich regionów Ukrainy.

Doba przebywania jednego protestującego w Kijowie kosztowała koalicjantów średnio 110 dolarów. Wchodziła w to m.in. ok. 10- dolarowa opłata za transport, ok. 20 dolarów honorarium i wyposażenie uczestnika akcji (piszczałki, megafony, kamizelki w barwach partii koalicyjnych) o wartości ok. 20 USD. W koszty te wliczono także podwójną stawkę za udział w akcjach nocnych, a także wyższe honoraria dla kierowników akcji protestacyjnych, oraz wyżywienie.

Średnia płaca na Ukrainie wynosiła w kwietniu równowartość 240 dolarów.

Wysokie koszty koalicja poniosła na utrzymanie sceny, stojącej prawie dwa miesiące na kijowskim Placu (Majdanie) Niepodległości, oraz na opłacenie występujących na niej artystów - poinformował Taran na konferencji prasowej w Kijowie.

Zdaniem Międzynarodowego Instytutu Demokracji, o ile koszty pomarańczowej rewolucji w 2004 roku ponosili głównie obywatele wnoszący dobrowolne datki, to za protesty, do których doszło w ostatnich miesiącach, zapłacili biznesmeni związani z partiami koalicji rządowej.

pap, ss