Jak koncertowo zmarnowaliśmy lekcję Durczoka. „Widziałem, że reporterzy kłamią przed sądem”

Jak koncertowo zmarnowaliśmy lekcję Durczoka. „Widziałem, że reporterzy kłamią przed sądem”

Kamil Durczok
Kamil Durczok Źródło:YouTube
To nie będzie tekst o „Newsweeku” ani o Tomaszu Lisie. Nie będzie to też artykuł o molestowaniu i mobbingu. Chcę napisać apel do środowiska dziennikarskiego. Zamiast grać w personalne statki (trafiony – zatopiony) i podniecać się kolejnymi gwiazdami spadającymi z dziennikarskiego firmamentu, przyjrzyjmy się wreszcie, do cholery, patologii, w jakiej siedzimy po uszy od lat. Oczyśćmy własną stajnię Augiasza, bo inaczej stracimy resztki wiarygodności jako ci, którzy walczą z patologiami wszędzie wokół. Tylko nie u siebie.

„Mam nadzieję, że wasze artykuły staną się początkiem większej dyskusji. Siedzieliśmy w smrodzie i nawet tego nie czuliśmy. I nagle »Wprost« powiedział, że coś śmierdzi” – mówiła w marcu 2015 r. Ewa Wanat, ówczesna szefowa radia RDC. Wywiad, który wraz z Olgą Wasilewską przeprowadziłem z nią wtedy dla „Wprost”, był chyba najmądrzejszym głosem w dyskusji, jaka się wówczas toczyła wokół sprawy Kamila Durczoka. Zaledwie miesiąc wcześniej opisaliśmy, jak ówczesny szef „Faktów” TVN dopuszczał się przypadków mobbingu i molestowania.

Wywiad z Ewą Wanat nie odbił się przesadnie szerokim echem. Szkoda, bo bohaterka, która kilka lat temu jako jedna z pierwszych w polskiej prasie podjęła temat nadużyć seksualnych, mówiła w nim dużo ważnych rzeczy. O bezsilności ofiary. O paraliżującej zmowie milczenia. I o tym, dlaczego tak trudno się sprzeciwić przemocy ze strony kogoś, kto ma władzę.

Artykuł został opublikowany w 28/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.