Ceny w górę, pensje stoją w miejscu. Takich strajków w Wielkiej Brytanii nie widziano od dawna

Ceny w górę, pensje stoją w miejscu. Takich strajków w Wielkiej Brytanii nie widziano od dawna

Tablica informująca o strajku pracowników londyńskiego metra. Zdjęcie poglądowe, zostało wykonane w marcu 2022 r.
Tablica informująca o strajku pracowników londyńskiego metra. Zdjęcie poglądowe, zostało wykonane w marcu 2022 r. Źródło:Yau Ming Low/shutterstock.com
Przez Wielka Brytanię przetacza się fala strajków. Ich uczestnicy protestują przeciwko drożyźnie, na którą znaczący wpływ ma skokowy wzrost cen energii. To największa fala strajków od czasów rządów premier Margaret Thatcher

Jak informuje brytyjski urząd dystrybucji gazu i elektryczności, rachunki za energię elektryczną dla gospodarstw domowych wzrosną o 80 proc.

Gwałtowny wzrost cen

Z kolei Citibank ocenia, że inflacja w Wielkiej Brytanii osiągnie w przyszłym roku nawet 18 proc. (obecnie wynosi 10,1 proc.) Tymczasem pensje Brytyjczyków – zatrudnionych zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym – praktycznie stoją w miejscu.

Wywołany drożyzną gwałtowany spadek realnej wartości uposażeń wywołał falę strajków, która przybiera na sile. Jej początek miał miejsce latem.

Strajki obejmują przeróżne grupy zawodowe

Dotychczas protestowali już m.in. śmieciarze Edynburgu, Glasgow i Aberdeen, pracownicy największego brytyjskiego portu kontenerowego Felixstowe i część maszynistów w całym kraju, w tym w londyńskim metrze.

Na przełomie sierpnia i września strajk zapowiedzieli pocztowcy Royal Mail. Z kolei na początku września od pracy wstrzymają się adwokaci, a w najbliższym tygodniach najprawdopodobniej także lekarze, pielęgniarki i nauczyciele.

To największa fala strajków od czasów rządów Margaret Thather, która stała na czele brytyjskiego rządu w latach 1979-1990.

Nie chodzi wyłącznie o wzrost cen energii

Jedną z przyczyn kryzysu jest oczywiście polityka Rosji, której celem jest wywołanie kryzysu energetycznego w Europie. Ale nie jedyna. To także pokłosie polityki redukowania wydatków publicznych, zapoczątkowanej w 2010 r.

Ponadto, protestujących irytuje rosnąca polaryzacja dochodów. Dla przykładu – spółka zarządzająca terminalem Felixstowe wypracowała w 2021 r. 79 mln funtów zysku. Aż 42 mln z tej kwoty trafiło na konta udziałowców.

Natomiast zarobki prezesów w londyńskim City wzrosły w ubiegłym roku do średnio 3,4 mln funtów rocznie. To wzrost aż o 39 proc.

Czytaj też:
Sondaże wskazują, że będzie premierem Wielkiej Brytanii. Twarde stanowisko ws. użycia broni atomowej

Opracował:
Źródło: rp.pl