Wyjazd prezydenta na szczyt UE prawie przesądzony

Wyjazd prezydenta na szczyt UE prawie przesądzony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Minister spraw zagranicznych Anna Fotyga poinformowała, że jest "niemal przesądzone" iż na rozpoczynający się w czwartek szczyt UE w Brukseli pojedzie prezydent Lech Kaczyński.

Na konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim - zorganizowanej w przerwie środowej narady z udziałem prezydenta i premiera - Fotyga powiedziała, że przed szczytem UE jest umiarkowaną optymistką i ma nadzieję, że zakończy się on z sukcesem dla Polski.

"Jesteśmy przekonani, że te wszystkie rozmowy, konsultacje oddziaływanie polityczne i lobbowanie naszych interesów wśród państw członkowskich UE zakończą się sukcesem" - powiedziała szefowa MSZ.

Zdaniem Fotygi, "nie ma najmniejszego znaczenia", czy to prezydent, czy premier będzie reprezentował Polskę w Brukseli. W jej ocenie zarówno obaj "są świetnie przygotowani" i "obaj są równie zdecydowani bronić naszych interesów".

Szefowa polskiej dyplomacji ma nadzieję, że szczyt UE będzie trwał dwa dni. Jak podkreśliła, "tak jak to zwykle się odbywa". "I to dwa dni, które zakończą się sukcesem dla Polski" - dodała.

Podczas szczytu, unijni przywódcy mają ustalić mandant negocjacyjny na Konferencję Międzyrządową poświęconą nowemu traktatowi UE.

Fotyga przypomniała, że w poniedziałek niemieckie przewodnictwo w UE przedstawiło projekt mandatu na Konferencję Międzyrządową, która - jak dodała - "miałaby dokonać reformy traktatowej". "Polscy szerpowie (negocjatorzy - PAP) zgłosili uwagi. Dzisiaj doprecyzowujemy te uwagi, bo jesteśmy po bardziej szczegółowych analizach" - podkreśliła.

Minister spraw zagranicznych zaznaczyła także, że na europejskiej scenie politycznej nastroje przed szczytem UE "są zróżnicowane i bywają różne z godziny na godzinę". "Wszyscy jesteśmy ostrożnymi optymistami, bo mieliśmy do czynienia z kilkoma istotnymi rozmowami w dniu dzisiejszym" - powiedziała Fotyga. "Jak będzie ostatecznie czas pokaże" - dodała.

Szefowa MSZ przypomniała, że polska delegacja liczy na możliwość przedyskutowania "podczas zbliżającej się Konferencji Międzyrządowej systemu głosowania w Radzie UE". Polska proponuje zmianę systemu podwójnej większości na pierwiastkowy. Chce też, by podczas szczytu zajęto się kwestią bezpieczeństwa energetycznego.

W projekcie mandatu negocjacyjnego na Konferencję Międzyrządową, którym zająć mają się unijni przywódcy, nie ma - wbrew zapowiedziom - żadnej sugestii, by nowy traktat UE odniósł się do kwestii bezpieczeństwa energetycznego, o co od dawna apeluje Warszawa.

"Liczymy, że podczas szczytu uda się wypracować wiele jeszcze postanowień, które pozwolą nam na dalszą dyskusję. Niemniej dynamika szczytu jest taka, że w tej chwili trudno jest nam przewidywać" - powiedziała Fotyga.

Zwróciła uwagę, że klauzula solidarności w polityce energetycznej jest przedmiotem raportu "Grupy Amato" - składającej się z europejskich osobistości grupy, która przedstawiła pomysł na wyjście z impasu konstytucyjnego w UE.

Szefowa polskiej dyplomacji podkreśliła, że decyzja polityczna w sprawie wspólnej polityki energetycznej w UE już zapadła, a teraz zarówno polska dyplomacja, jak i przedstawiciele rządu, a także Kancelaria Prezydenta i parlamentarzyści - w tym Parlamentu Europejskiego - "są włączeni w bardzo intensywny lobbing".

Pytana o czeską propozycję kompromisu, która nieco zmieniałaby odrzucany przez Polskę, zapisany w Traktacie Konstytucyjnym UE system "podwójnej większości", Fotyga odpowiedziała, że strona polska miała już wcześniej takie sygnały "od wysokich rangą polityków czeskich". Jak zaznaczyła, z propozycjami przyjechał do Warszawy również czeski wicepremier Alexander Vondra.

"Jest kilka obszarów, które mogłyby być pakietem wzmacniającym pozycję polski w UE. Analizujemy czeską propozycję na ile się wpisuje w takie możliwe pakiety" - zaznaczyła Fotyga.

W odrzucanym przez Warszawę projekcie traktatu konstytucyjnego, podpisanym w 2004 roku w Rzymie, przyjęto, że do podjęcia decyzji przez Radę (ministrów) UE potrzeba co najmniej 55 proc. państw członkowskich, reprezentujących co najmniej 65 procent jej ludności.

Vondra ma natomiast zaproponować odpowiednio 55 procent i 62 procent. W traktacie założono, że do zablokowania decyzji trzeba byłoby ponad 45 proc. państw lub 35 proc. ludności zamieszkującej co najmniej cztery państwa.

Polscy negocjatorzy dr Marek Cichocki i szefowa UKIE Ewa Ośniecka- Tamecka pytani byli o efekty rozmów jakie przez ostatnie dni prowadzili w Brukseli.

"Nie możemy w żaden sposób mówić o efektach tych konsultacji, bo one dotyczą propozycji składanych przez wiele stron. Przez fakt, że uczestniczymy w negocjacjach jesteśmy zobowiązania do zachowania tajemnicy" - odpowiedziała Ośniecka-Tamecka.

Jak dodała, polska propozycja równego wpływu wszystkich obywateli państw członkowskich UE na decyzje podejmowane w Radzie Unii "jest propozycją kompromisową, którą polska składa prezydencji do dyskusji".

ab, pap