Kryzys polsko-białoruski. Kreml: Polacy są skłonni do prowokowania

Kryzys polsko-białoruski. Kreml: Polacy są skłonni do prowokowania

Dmitrij Pieskow
Dmitrij Pieskow Źródło:Shutterstock / Viiviien
– Polacy są skłonni do prowokowania i wzniecania napięcia – tak rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował napięte relacje między Polską i Białorusią. W ostatnim czasie sytuację zaostrza obecność najemników z Grupy Wagnera i wlot białoruskich śmigłowców w polską przestrzeń powietrzną.

Rzecznik prasowy Kremla w rozmowie z rosyjskimi dziennikarzami komentował ostatnie wydarzenia wokół Polski i Białorusi: zwiększenie ochrony na granicy i obawy w związku z obecnością wagnerowców oraz naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez białoruskie śmigłowce.

– Ogólnie rzecz biorąc, Polacy są skłonni do prowokowania sytuacji i wzniecania napięcia. To podejście, które nie jest nowe, tylko rozwinęło się w ostatnich latach – skomentował Dmitrij Pieskow.

Wagnerowcy na Białorusi. Kreml o suwerenności Mińska

Rzecznik prasowy Kremla argumentował, że Białoruś jest suwerennym państwem i może sobie pozwolić na dowolne ruchy wojsk w obrębie swoich granic. Odniósł się też do obecności wagnerowców na Białorusi.

– Rzeczywiście, bojownicy tej grupy znajdują się na terytorium Białorusi w ramach istniejących porozumień. Tak naprawdę, czy blisko granicy, czy nie – to jest terytorium Białorusi. Białoruś jest suwerennym państwem – twierdził przedstawiciel Rosji. Warto w tym kontekście nadmirnić, że Mińsk w ostatnich latach coraz bardziej uzależnia się od Moskwy, działając w ramach Państwa Związkowego Rosji i Białorusi.

Incydent z białoruskimi śmigłowcami

Przedstawiciel Władimira Putina komentował też sytuację z naruszeniem 1 sierpnia polskiej przestrzeni powietrznej przez białoruskie śmigłowce. Dmitrij Pieskow cynicznie stwierdził, że „sami Polacy potwierdzili, że to naruszenie nie zostało zarejestrowane na radarach”.

Rzecznik prasowy Kremla zmanipulował komunikat polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej. Można było w nim przeczytać: „Przekroczenie granicy miało miejsce w rejonie Białowieży na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe”. MON wyjaśniało, że dlatego w pierwszym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych podało, że „polskie systemy radiolokacyjne nie odnotowały naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej”. Później jednak takie naruszenie jednoznacznie potwierdzono.

Czytaj też:
Polska domaga się pilnych wyjaśnień od Białorusi. Chodzi o naruszenie przestrzeni powietrznej
Czytaj też:
Incydenty na granicy z Białorusią. Polskie patrole zostały zaatakowane

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl