Setki pasażerów czekało na pociąg, który miał zawieźć ich z Wrocławia do Przemyśla (woj. podkarpackie). Reporterzy TVN24 byli obecni na miejscu, gdy skład wreszcie przybył – wtedy też rozległy się brawa, a także okrzyki i gwizdy. Zziębnięci, choć poubierani w czapki, rękawiczki i grube kurtki pasażerowie odetchnęli z ulgą, a na ich twarzach pojawiły się uśmiechy.
Alerty IMGW, oblodzona sieci trakcyjna
Sytuacja miała miejsce 3 grudnia. Jak podaje INNPoland, pociąg na linii Wrocław-Przemyśl – Intercity „Grottger” – spóźnił się o 389 min, czyli ponad 6 godzin. Redakcja portalu dodaje, że w drugą stronę ta sama maszyna również jechała z opóźnieniem, jednak znacznie mniejszym – było to 98 min, czyli ponad 1,5 godziny.
Weekend na Podkarpaciu upłynął podróżującym w towarzystwie alertów Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Były to ostrzeżenia drugiego i trzeciego stopnia, związane z opadami śniegu. W niektórych miejscach śnieg zamarzł na sieci trakcyjnej.
Rozdawali podróżującym „wafelki”
Reporterzy TVN24 zadawali pasażerom pytania. – Jest duże opóźnienie, 285 min z Krakowa – komentował jeden z nich. Dodał, że w Przemyślu „napadało dużo śniegu”, co jego zdaniem „wywołało opóźnienia”. Pasażerka, która tam zmierzała, przyznała, że czekała na pociąg 6 godzin. – Z dwójką małych dzieci – dodała.
Jedna z kobiet, która właśnie wysiadła z pociągu, stwierdziła, że podróżowało jej się „dobrze”, a nawet otrzymała od obsługi „wafelek”. – Dotarłam do celu i to jest najważniejsze – rzuciła inna, słyszymy w materiale stacji, opublikowanym na X/Twitterze.
Jak podaje Portal Kolejowy, kolejne opóźnienia miały miejsce także 4 grudnia. Na stacji Wrocław Główny doszło do awarii pantografu lokomotywy, a na Dolnym Śląsku – sieci trakcyjnej. Tu i ówdzie za problemy odpowiada głównie sytuacja pogodowa, związana z opadami śniegu i ujemną temperaturą.
Czytaj też:
Pasażer w pociągu wpadł w szał. Wybił szybę, a wcześniej wyjął nóżCzytaj też:
„W chwili rozpoczęcia transportu miał kajdanki”. Nowe informacje ws. Maksymiliana F.
