Uczestnicy pikiety trzymali plakaty z napisami: "Stop rzezi Gazy - Wolność dla Palestyny", "Gaza jest świeczką, która nigdy nie zgaśnie", "Dość zabijania Palestyńczyków". Skandowali też: "Stop okupacji Palestyny", "Wolna Palestyna".
Filip Ilkowski z Inicjatywy "Stop Wojnie", organizatora protestu, powiedział, że manifestacja jest wyrazem solidarności z narodem palestyńskim. "Ataki izraelskie na Strefę Gazy to dalszy ciąg dramatu palestyńskiego trwającego już przeszło 60 lat" - dodał.
Zdaniem Ilkowskiego "reakcje zarówno Unii Europejskiej jak i Stanów Zjednoczonych na to, co dzieje się obecnie w Strefie Gazy są niedostateczne i świadczą o jednostronności". "Nie ulega wątpliwości, że to Izrael, a nie Palestyna, jest stroną atakującą" - zaznaczył Ilkowski.
"Manifestowanie jest jedynym sposobem w jaki możemy pomóc swoim rodakom" - powiedział Wesam Mujahed, jeden z uczestników manifestacji. Podkreślił, że "świat musi otworzyć oczy na to, co się tam dzieje".
"W Strefie Gazy giną niewinni ludzie. Giną cywile, którzy nie mają nic wspólnego ani Hamasem, ani z tym konfliktem" - powiedział inny uczestnik protestu, Safadi Mohhamad. "Bomby zrzucane przez izraelską armię nie szukają ludzi Hamasu, bombardowane są przede wszystkim cele cywilne" - mówił.
Uczestnicy manifestacji minutą ciszy uczcili zabitych w konflikcie. Pod murem ambasady Izraela zapalono świeczki. Na koniec w języku arabskim i polskim odmówiono modlitwę.
Organizatorzy zapowiadają kolejne protesty.
Izraelscy żołnierze rozpoczęli w sobotę wieczorem operację lądową w Strefie Gazy. Służby medyczne w Strefie Gazy informują, że bilans ofiar izraelskiej ofensywy sięgnął 437 zabitych oraz około 2300 rannych.
ND, PAP
Warto się zmieniać! Zupełnie nowy tygodnik "Wprost" już w sprzedaży.
Zaprenumeruj tygodnik "Wprost" już dziś. Otrzymasz 52 numery tygodnika i odtwarzacz MP3 Samsung w prezencie.