Skok na ZUS

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lesław Gajek stracił funkcję, bo m. in., nie zgadzał się, by z pieniędzy przeznaczonych na ZUS łatano dziurę w budżecie państwa - dowiedział się "Wprost". Resort pracy: - To nieprawda. Lesław Gajek: -Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.
Brak właściwej współpracy z resortem pracy to jedna z podawanych przez Ewę Lewicką, wiceminister pracy, przyczyn odwołania Lesława Gajka.
W ustawie budżetowej na ten rok, po stronie dochodów skarbu państwa zapisano 2 mld zł z tytułu realizacji ustawy o sprzedaży wierzytelności ZUS. Problem w tym, że w chwili uchwalania budżetu ustawy o sprzedaży jeszcze nie było, i z góry wiadomo było, że nie będzie przez co najmniej kilka miesięcy. Mówił o tym głośno Lesław Gajek, który tłumaczył, że - licząc na dochody tego rzędu - trzeba opracować skomplikowane procedury, sporządzić dokładne analizy wierzytelności, itp. Mimo tego 2 mld w budżecie zapisano.
Według naszego informatora, wysokiego urzędnika ZUS, w ostatnich tygodniach Ministerstwo Pracy zaczęło naciskać na prezesa ZUS, by ten pozytywnie zaopiniował projekt przygotowywanej naprędce ustawy o sprzedaży wierzytelności. Projekt był zdaniem Gajka źle przygotowany, prezes ZUS odmówił. - Być może ustawę uda się uchwalić pod koniec roku, ale pieniądze z tytułu jej wykonania trafią do budżetu państwa najwcześniej w roku 2002 - ocenia Lesław Gajek.
Wtedy, jak dodaje nasz informator, zrodził się pomysł, by dziurę w budżecie załatać nie wypłacając ZUS-owi reszty należnych mu w tym roku dotacji budżetowych. Nie sprecyzowano skąd ZUS miałby wziąć brakujące 2 mld zł. - Nigdy nie było takich pomysłów - mówi Aleksandra Leicht, rzecznik MPiPS. -Nie potwierdzam, że tak było, i nie zaprzeczam - odpowiedział na nasze pytanie Lesław Gajek.
I tym razem Gajek zapowiedział, że się nie zgodzi. Jego następcą miała zostać Ewa Liwicka, wiceminister pracy. Ostatecznie premier Buzek zgodził się na odwołanie Gajka, ale na jego następcę wyznaczył Aleksandrę Wiktorow.
Piotr Kudzia Grzegorz Pawelczyk