Zdania nie zmieni
Komorowski zwrócił uwagę, że przez ostatnie 10 lat nie było uregulowań wewnętrznych co do funkcjonowania hotelu sejmowego. Dlatego zaproponował, by ograniczono kategorię osób, które mogą nocować za darmo do małżonków posłów, dzieci oraz opiekunów posłów niepełnosprawnych. Wszystkie inne osoby płaciłyby za nocleg 72 zł. - Zakładam, że szef Kancelarii Sejmu musi wiedzieć wszystko o Sejmie, i że wie. I w związku z tym wiedział także o tym. Stąd jest moja utrata zaufania - powiedział. - Czy ja mam się państwu tłumaczyć dlaczego straciłem zaufanie? Po prostu chcę współpracować z kimś, do kogo będę miał większe zaufanie - oświadczył. Marszałek powiedział również, że nie zmieni zdania, nawet jeśli komisja regulaminowa wyda negatywną opinię o jego wniosku.
Nie było żadnych uwag do mojej pracy
Posłowie dopytywali marszałka o szczegóły decyzji i nalegali, by przed podjęciem opinii w tej sprawie wysłuchać także drugiej strony. Fidelus-Ninkiewicz zaproszona na posiedzenie komisji podkreśliła, że współpraca z marszałkiem układała jej się do środy bardzo dobrze. - Oceniam tę współpracę w samych superlatywach - powiedziała. Dodała, że nigdy ze strony marszałka w stosunku do jej pracy nie było żadnych uwag. - Wręcz odwrotnie. Wielokrotnie słyszałam, że pan marszałek Komorowski mnie chwali - zaznaczyła.
Sprawa hoteli niewyjaśniona
Jak dodała, jest zdziwiona, iż zarzuty marszałka dotyczą tego jak funkcjonuje hotel sejmowy. Zaznaczyła, że nikt przez wiele lat nie wnioskował o zmiany, i że nie było żadnych skarg w tej sprawie. - Wprawdzie pan marszałek polecił zmienić te przepisy, ograniczyć liczbę gości, ale nie mnie, tylko ministrowi Dariuszowi Młodkiewiczowi - poinformowała. Dodała, że od 4,5 roku nie zajmuje się bezpośrednio sprawą hotelu poselskiego. - Jeśli pan marszałek życzył sobie zmian, były przygotowane przez moje biuro prawne - powiedziała. Dodała, że projekt uchwały przesłany został Prezydium Sejmu w 2008 roku. Pytała jednocześnie, dlaczego minister Młodkiewicz - bo do niego wpłynęło pismo - nie wprowadził projektu uchwały pod obrady komisji lub prezydium Sejmu. Fidelus-Ninkiewicz zaznaczyła, że powodem jej odwołania jest tak na prawdę rzeczywisty spór z dyrektorem generalnym gabinetu marszałka Jaromirem Sokołowskim.
- Chodzi o to, że szefem Kancelarii Sejmu może być jedna osoba, ta która podejmuje decyzje, i ta która podpisuje rachunki. Nie może dyrektor generalny przejąć administracji całej Kancelarii. Jeżeli chce przejąć administrację musi usiąść na moje miejsce i podpisywać rachunki - oświadczył Fidelus-Ninkiewicz. - Nie podpisał jednego rachunku na złotówkę, zaciąga zobowiązania - dodała.
"Nie pozwolę tak się traktować"
Według niej, upoważnienie do podpisywania rachunków ma także wicedyrektor, a takie upoważnienie daje się tylko wtedy, gdy dyrektora nie ma lub gdy jest wyjątkowa sytuacja. - Ja nie pozwolę się w taki sposób traktować, żeby dyrektor generalny wydawał polecenia moim pracownikom - oświadczyła.
Fidelus-Ninkiewicz dodała, że jest dyskryminowana i traktowana przez Sokołowskiego z pogardą. - Z taką pogardą się nigdy nie zetknęłam. Nie może być tak, że człowiek nie może znieść kobiety na wyższym stanowisku - podkreśliła. - Tego się nie da opisać. To są uśmiechy, plotki, opowiadanie, śmianie się za moimi plecami, to przekracza ludzkie wyobrażenie - dodała. Komisja, której posiedzenie odbyło się w środę wieczorem z inicjatywy Prezydium Sejmu, zaopiniowała wniosek marszałka pozytywnie; za było 7 posłów, przeciw 5 posłów. Dwie osoby wstrzymały się od głosu.
PAP< dar