Dziś minister, jutro premier
O tym, że Palikot chce kierować rządem po odejściu Donalda Tuska do Pałacu Prezydenckiego mówią najbliżsi współpracownicy posła. – On naprawdę chce być premierem. Od pewnego czasu nie ukrywa, że funkcja wiceprzewodniczącego Klubu PO nie jest szczytem jego politycznych ambicji – mówi jeden z działaczy Platformy. Na razie poseł chce wejść w skład zrekonstruowanego rządu, który powstanie w momencie gdy Tusk wygra wybory prezydenckie. – Janusz liczy na tekę ministra kultury albo coś w gospodarce. Chyba że jego pozycja w PO wzmocni się na tyle, by po erze Tuska móc rywalizować o fotel premiera z Bronisławem Komorowskim czy Grzegorzem Schetyną.
"Premier? Woli być Stańczykiem"– Palikot nie od dziś daje sygnały, że jest zainteresowany stanowiskiem szefa rządu. Ale traktowałbym je raczej jako próbę wzmocnienia swojej pozycji w partii niż realną szansę na zostanie premierem – komentuje te informacje dr Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Zdaniem Eryka Mistewicza, specjalisty od marketingu politycznego, Palikot wcale nie chce być premierem. – Dusiłby się jako prezydent, premier czy marszałek Sejmu. Najlepiej się czuje, patrząc, jak najważniejsze osoby w państwie muszą komentować jego rzekomo ambitne i poważne cele – ocenia.
"Rzeczpospolita", arb