Polityk SLD przypomniał, że spotkanie w Cordobie w którym Sikorski ze względu na udział w prawyborach nie wziął udziału, było poprzedzone listem ministrów spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i Szwecji, w którym nie zgadzali się, aby to sama Ashton podejmowała decyzje w sprawie obsady unijnej dyplomacji. W liście tym szefowie brytyjskiego i szwedzkiego MSZ zaproponowali także dyskusję o nowym sposobie doboru unijnej kadry na placówki dyplomatyczne. - I ta pierwsza bardzo głęboka nieformalna dyskusja na ten temat odbyła się właśnie na spotkaniu w Cordobie, o którym Radosław Sikorski mówił: "jedziemy z żonami, zawracanie głowy, piknik itd.". Tam nie było pikniku, tam odbyła się zasadnicza dyskusja - ocenił Szmajdziński.
Sikorski tłumaczył, że polskim postulatem, wobec zdecydowanego sprzeciwu innych państw członkowskich, nie są już kwoty narodowe czy sztywne kryterium równowagi geograficznej - tak by zapewnić odpowiedni proporcjonalny udział Polaków w ESDZ, ale "współwłasność korpusu". Tak, by każdy kraj mógł się z nim utożsamiać. - Trzeba zdefiniować, co jest do uzyskania. Kwoty nie są do uzyskania, więc walczmy, żeby jak najlepsi kandydaci wygrywali w poczuciu potrzeby równowagi i poczuciu, że nowe kraje powinny mieć lekkie fory - powiedział Sikorski jeszcze przed spotkaniem.
PAP, arb