Inwestycja w diamenty to w większym stopniu ubezpieczenie od inflacji, niż okazja do dużych zysków. Diament, czyli czysty węgiel, ma jednak zalety, których nie ma pieniądz.
Otworzyłem firmę w 2008 r. w środku kryzysu i nie narzekam na brak klientów. Niektórzy indywidualni inwestorzy kupują diamenty jednorazowo nawet za kilkadziesiąt tysięcy złotych – mówi Zbigniew Nastałek, prezes Michelson Diamonds, jednej z kilku polskich firm dystrybuujących kamienie szlachetne. Średni zysk z inwestycji w diamenty sięga 7 proc. w skali roku, a w wypadku unikatowych egzemplarzy – nawet ponad 48 proc. Na wyobraźnię inwestorów działa to, że od 1985 r. ceny diamentów – poza krótkimi okresami – niemal nie spadają. Tak oto w Polsce rodzi się nowa tradycja – brylant ląduje w sejfie jako „twarda waluta" i staje się obowiązkową pozycją w portfelu inwestora.
Podejmując decyzję o wymianie oszczędności na diamenty, należy się dobrze zastanowić, jaką część portfela inwestycyjnego na to przeznaczyć. Głównie dlatego, że taka lokata zamraża budżet – nie warto inwestować na krócej niż pięć lat. Tu nie ma szybkiego spekulacyjnego zarobku jak na giełdzie. Ceny są ustalane przez wyspecjalizowane agencje na podstawie wysokości przeprowadzonych transakcji, a nie np. na podstawie prognoz co do poziomu wydobycia. Bywa, że długo diamenty wcale nie przynoszą zysku albo zysk jest niewielki. Na przykład cena bardzo dobrej jakości diamentu jednokaratowego wzrosła od 2000 r. do 2009 r. o 32 proc. To daje wynik roczny niewiele wyższy niż stopa inflacji. Diamenty o wielkości trzech karatów i większe przynoszą nawet 9 proc. średniego rocznego zysku. Trzeba jednak pamiętać, że ze względu na wysoką cenę bardzo trudno inwestycję spieniężyć.
Wartość diamentu wyznaczają: masa, kolor, czystość i szlif. Najwięcej są warte kamienie ciężkie, najbielsze, najmniej zanieczyszczone i dobrze oszlifowane. Ten ludzki wkład, czyli szlif, jest zdaniem specjalistów najważniejszym elementem. Dobry szlif może podrasować zanieczyszczony kamień, zły zepsuć naturalnie czystą bryłę.
Ceny diamentów rosną tym szybciej, im większe problemy przeżywa świat finansów. W 2008 r., gdy rozpoczynał się światowy kryzys, ceny jednokaratowych diamentów wystrzeliły nawet o 12 proc. Wojciech Kruk z firmy jubilerskiej W. Kruk przyznaje, że kryzys spowodował zwiększenie zamówień. Najdroższe zamówienie sięgnęło 500 tys. zł.
Diamenty to surowce nieodnawialne, jest ich na świecie coraz mniej, a syntetyczne nie mogą być traktowane jako inwestycyjne. Największy producent diamentów na świecie, kopalnia De Beers (ponad 40 proc. udziałów w rynku), zapowiedział, że ze względu na malejące złoża do 2011 r. radykalnie ograniczy wydobycie diamentów. Analitycy twierdzą, że przełoży się to na zwiększenie średniego tempa wzrostu ich cen nawet o 5 proc. rocznie.
Podejmując decyzję o wymianie oszczędności na diamenty, należy się dobrze zastanowić, jaką część portfela inwestycyjnego na to przeznaczyć. Głównie dlatego, że taka lokata zamraża budżet – nie warto inwestować na krócej niż pięć lat. Tu nie ma szybkiego spekulacyjnego zarobku jak na giełdzie. Ceny są ustalane przez wyspecjalizowane agencje na podstawie wysokości przeprowadzonych transakcji, a nie np. na podstawie prognoz co do poziomu wydobycia. Bywa, że długo diamenty wcale nie przynoszą zysku albo zysk jest niewielki. Na przykład cena bardzo dobrej jakości diamentu jednokaratowego wzrosła od 2000 r. do 2009 r. o 32 proc. To daje wynik roczny niewiele wyższy niż stopa inflacji. Diamenty o wielkości trzech karatów i większe przynoszą nawet 9 proc. średniego rocznego zysku. Trzeba jednak pamiętać, że ze względu na wysoką cenę bardzo trudno inwestycję spieniężyć.
Wartość diamentu wyznaczają: masa, kolor, czystość i szlif. Najwięcej są warte kamienie ciężkie, najbielsze, najmniej zanieczyszczone i dobrze oszlifowane. Ten ludzki wkład, czyli szlif, jest zdaniem specjalistów najważniejszym elementem. Dobry szlif może podrasować zanieczyszczony kamień, zły zepsuć naturalnie czystą bryłę.
Ceny diamentów rosną tym szybciej, im większe problemy przeżywa świat finansów. W 2008 r., gdy rozpoczynał się światowy kryzys, ceny jednokaratowych diamentów wystrzeliły nawet o 12 proc. Wojciech Kruk z firmy jubilerskiej W. Kruk przyznaje, że kryzys spowodował zwiększenie zamówień. Najdroższe zamówienie sięgnęło 500 tys. zł.
Diamenty to surowce nieodnawialne, jest ich na świecie coraz mniej, a syntetyczne nie mogą być traktowane jako inwestycyjne. Największy producent diamentów na świecie, kopalnia De Beers (ponad 40 proc. udziałów w rynku), zapowiedział, że ze względu na malejące złoża do 2011 r. radykalnie ograniczy wydobycie diamentów. Analitycy twierdzą, że przełoży się to na zwiększenie średniego tempa wzrostu ich cen nawet o 5 proc. rocznie.
