O sprawę "sprzecznych z prawem wypłat nagród dla członków rządu PO i PSL" pytali szefa kancelarii premiera w ramach czwartkowych pytań bieżących posłowie Lewicy.
Poseł Marek Wikiński przypomniał, że 11 lutego 2009 r. sejmowa komisja finansów publicznych omawiała rządowy projekt ustawy, którego celem było zamrożenie podwyżek dla "erki" (osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie) na okres od 1 marca do 31 grudnia 2009 r. Wikiński dodał, że przyjęto także wtedy jego propozycję w sprawie zamrożenia wypłacanie nagród dla tej grupy.
Dlatego - jak dodał poseł - zdziwienie budzi informacja Najwyższej Izby Kontroli, że "w samym tylko KRUS-ie prezesi wypłacili sobie 373 tys. zł nagród, a w kancelarii premiera Donalda Tuska 169 tys. zł". "Panie ministrze, ja oczekuję tylko jednego od pana - aby pan powiedział: przepraszam, przepraszam, oszukaliśmy" - zwrócił się do Arabskiego Wikiński.
Co widzi NIK
W swoim lipcowym raporcie pokontrolnym Najwyższa Izba Kontroli pozytywnie oceniła wykonanie budżetu państwa w ubiegłym roku. Zwróciła jednak uwagę na "nieprawidłowości przy wypłacaniu nagród dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe". NIK stwierdził, że mimo zawieszenia podstawy prawnej do wypłat nagród, zostały one przyznane i wypłacone w ośmiu urzędach, w tym w kancelarii premiera.
Arabski podkreślał w czwartek w Sejmie, że kancelaria premiera nie podziela stanowiska NIK w sprawie braku podstawy prawnej do przyznania nagród w 2009 r. wysokim urzędnikom państwowym. "Jest to kwestia interpretacji, co do istnienia podstawy prawnej do dokonania w ubiegłym roku wypłaty szesnastu nagród piętnastu urzędnikom na kwotę 169 tys. zł" - mówił szef KPRM. Jak podkreślił, nagrody trafiły do wysokich urzędników państwowych, z których żaden nie jest członkiem rządu; a jedynie dwóch pracuje w KPRM. Dodał, że w tej liczbie jest szef KPRM, który dostał 5 tys. 600 zł netto rocznej nagrody.
Zmian nie było
Arabski podkreślił, że NIK nie kwestionował celowości przyznania tych nagród. Zaznaczył, że nowelizacja ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, która m.in. zamroziła wynagrodzenia na 2009 na poziomie z 2008 roku "nie zmieniała ustawy budżetowej na 2009 r., która to przewidywała nagrody dla kierowniczych stanowisk państwowych".
Zwrócił uwagę, że prawo do nagród wynika m.in. z ustawy o pracownikach urzędów państwowych i Kodeksu pracy. Szef KPRM podkreślił, że w 2008 r. premier Donald Tusk zdecydował "o radykalnej zmianie filozofii zasad przyznawania nagród dla tzw. erki". "Rząd odszedł od praktyki, która była stosowana jeszcze zupełnie niedawno" - stwierdził Arabski.
Premia z automatu
Jak wyjaśnił, praktyka ta polegała na tym, że "określoną pulę pieniędzy szacunkowo przygotowaną na wynagrodzenia w budżecie automatycznie rozdysponowywano w zależności od stanowisk - wicepremierom, ministrom, wiceministrom, sekretarzom stanu, podsekretarzom, szefom urzędów centralnych, wojewodom - zaprzeczając istocie nagrody jako pewnego narzędzia motywującego, jeśli chodzi o ocenę przez pracodawcę, premiera, pracy swoich pracowników".
Szef Kancelarii podkreślił, że w 2006 r. plan dotyczący nagród dla "erki" wynosił 2 mln 154 tys. zł, z czego wydano 2 mln 150 tys. zł. Gdy - jak zwrócił uwagę - w 2009 r. plan ten opiewał na 1 mln zł, a wydano 169 tys. zł, czyli 16,9 proc.
Wśród urzędów, w których mimo zawieszenia podstawy prawnej do wypłat nagród, zostały one przyznane i wypłacone NIK wymienił: kancelarię premiera, Kancelarię Prezydenta, Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, Państwową Inspekcję Pracy, IPN - Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Prokuratorię Generalną.
NIK widzi dezywolturę
W ocenie Najwyższej Izby Kontroli "dysponenci środków budżetowych w różny, dowolny sposób interpretowali obowiązujący stan prawny i wypłacali nagrody osobom zajmującym stanowiska kierownicze". Ponadto NIK stwierdził w raporcie, że wynagrodzenia tzw. "erki" (np. od 10,5 tys. do 18,9 tys. miesięcznie na stanowiskach ministra, prezesa, przewodniczącego) niewiele odbiegają od zarobków podległych im urzędników np. dyrektorów departamentów i biur w administracji rządowej (zarabiają oni od 8,5 tys. do 17,2 tys.).
Okazuje się, że lepiej od ministrów zarabiają dyrektorzy generalni w ministerstwach (od 11,1 tys. do 21,7 tys. złotych) - zauważył NIK. Według Izby, od wielu lat w sprawie zarobków "erki" panuje bałagan, dlatego NIK postuluje uporządkowanie zasad wynagradzania osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie.
Arabski w swoim wystąpieniu zgodził się, że wynagrodzenia sekretarzy i podsekretarzy stanu, "osób, które pełnią bardzo odpowiedzialne funkcje" są bardzo niskie w porównaniu z wynagrodzeniami m.in. urzędnikami Służby Cywilnej, dyrektorów i zastępców dyrektorów departamentów.