Poseł PiS Jarosław Zieliński ocenił, że list otwarty Migalskiego "to nie jest odpowiedzialny sposób prowadzenia debaty publicznej". Zieliński zapowiedział, że będzie proponował kierownictwu partii, by w przyszłości na listy wyborcze do PE i polskiego parlamentu nie trafiały osoby "nieprzygotowane politycznie", a działacze sprawdzeni w polityce. - Będę lansował pogląd, by do tak ważnych ról jak parlamentarzyści polscy i europejscy zapraszać jednak sprawdzonych polityków, a nie robić eksperymentów związanych z osobami, które mogą mieć duże walory, ale nie są przygotowane do odpowiedzialnej działalności politycznej - mówił Zieliński. Poseł przekonywał, że funkcja europarlamentarzysty jest "nie tylko odpowiedzialna, ale i intratna". W jego ocenie, Parlament Europejski powinien być zwieńczeniem działalności publicznej i politycznej w Polsce.
Z opinią Zielińskiego zgadza się szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński. - Partie powinny rekomendować na tzw. miejsca mandatowe osoby związane z partią polityczną, szczególnie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, czy do polskiego parlamentu - uważa. Brudziński przyznał, że trochę inaczej wygląda sytuacja w przypadku wyborów samorządowych. Jak tłumaczył, partie - poza PSL - nie są na tyle liczne, by w tych wyborach na wszystkie szczeble samorządu samodzielnie wystawić własnych działaczy. - Sięganie po ludzi spoza partii, spoza polityki kończy się różnie. Bardzo boleśnie odczuła to PO, kiedy na listy ściągnęła celebrytów, śpiewaków operowych, Radosława Majdana. Boleśnie przekonujemy się o tym dzisiaj my - ubolewa Brudziński. - Doktor Migalski, którego bardzo ceniłem jako komentatora politycznego zaczyna przypominać właśnie takiego Radka Majdana. Jest to forma pewnej aktywności medialnej - chęć zaistnienia za wszelką cenę przeważa nad treścią - uważa polityk.
W ocenie Brudzińskiego, Migalski powinien sobie zdawać sprawę z tego, że osłabianie partii jest osłabianiem polskiej demokracji. - Ja tak odczytuje ten list. Służy on promocji jego osoby, ewidentnie osłabia partię polityczną, dzięki której pan Migalski znalazł na pięć lat atrakcyjną przystań w Brukseli - powiedział Brudziński.
Także szef klubu PiS Mariusz Błaszczak jest zdania, że Marek Migalski "jako polityk popełnia zasadniczy błąd". - Mam wrażenie, że chodzi mu o popularność jego blogu, a nie o dobro partii, którą w końcu reprezentuje, chociaż nie jest jej działaczem, bo niewątpliwie przez swój list odciągnął uwagę opinii publicznej od nieudolności rządu Donalda Tuska - ocenił Błaszczak. Szef klubu PiS pytany, czy zgadza się z opinią Zielińskiego, że na listy wyborcze do parlamentu krajowego i europejskiego powinny trafiać osoby mające doświadczenie polityczne i związane z partią odpowiedział: "różnie to bywa, czasami ludzie spoza środowiska politycznego sprawdzają się jako politycy, czasami się nie sprawdzają, to zależy przede wszystkim od człowieka".