Od prawdziwych awansów do „awansów”. Wyborcy tego nie chcą, ale politycy startują

Od prawdziwych awansów do „awansów”. Wyborcy tego nie chcą, ale politycy startują

Od lewej premier Donald Tusk, kandydujący do Parlamentu Europejskiego ministrowie: Borys Budka i Marcin Kierwiński
Od lewej premier Donald Tusk, kandydujący do Parlamentu Europejskiego ministrowie: Borys Budka i Marcin Kierwiński Źródło:PAP / Marcin Obara
W sondażu dla „Wprost” blisko połowa Polaków oceniła, że parlamentarzyści obecnej kadencji nie powinni kandydować w wyborach do PE. –Można się zastanawiać, co jest lepsze dla demokracji – ocenia politolog i mówi, jakie motywacje stoją za wysyłaniem polityków do Brukseli.

46,7 proc. Polaków uważa, że polityk, który zdobył mandat w wyborach parlamentarnych, nie powinien mieć możliwości kandydowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego – tak wynika z badania agencji SW Research dla „Wprost". Rekonstrukcja rządu jest zaś podyktowana zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego. Czterech ministrów w rządzie Donalda Tuska pożegnało się ze stanowiskami i będzie ubiegać się o mandat europarlamentarzysty.

Blisko połowa Polaków nie chce ucieczki posłów dalej. Sondaż „Wprost”

Czy w takim razie można mówić o zawiedzionym zaufaniu wyborców do polityków?

– Intuicje wyborców są poprawne – mówi w rozmowie z „Wprost” politolog, prof. Rafał Chwedoruk. – Powinniśmy szanować decyzje wyborców i miejsce pracy, ale nie ma prawnej możliwości zabraniania kandydowania komuś w wolnych wyborach, w jakiejkolwiek instytucji. Takie problemy stanowią przypadłość nie tylko polskiej polityki. Można się zastanawiać, co jest lepsze dla demokracji – częste zmiany na stanowiskach, także przez kandydowanie do innych instytucji, czy przywiązanie ministrów do ich ról na lata. Myślę, ze pośród różnych problemów polskiej polityki ten nie jest naczelny. Dotyczy relatywnie niewielkiej grupy osób – wyjaśnia politolog.

– Na dodatek mamy teraz do czynienia z momentem przejściowym w polityce, dla wszystkich partii. Motywy kandydowania są różne, od autentycznych awansów, które mają przygotować polityka do poważniejszych ról w przyszłości i finansowego zabezpieczenia, po „awanse”, czyli dyskretne pozbycie się znaczącego polityka w wyniku przegranej rozgrywek między frakcjami – dodaje.

6 maja organizacja Transparency International opublikowała raport, w którym zwróciła uwagę na problem łączenia różnych źródeł zarobków przez europarlamentarzystów oraz przejrzystości danych na ten temat. Wątpliwości budzi m.in. dorabianie przez nich w firmach, które lobbują w Brukseli. Zdaniem eksperta w kwestii transparentności dochodów polityków wiele można by jeszcze poprawić.

– W Polsce mamy spłaszczony system podatkowy. Jeśli ktoś zarabia bardzo dużo, nieważne – w spółkach, czy polityce, powinien płacić adekwatne do tego podatki, jak w zamożnym świecie zachodnim. Część dochodów osób publicznych jest już w Polsce ujawniana, ale daleko nam do standardów państw nordyckich. W niektórych z nich jawność dochodów ma jeszcze szerszy wymiar. Wtedy historie tego typu kłułyby w oczy wyborców jeszcze mocniej i mogłyby nieco ograniczyć horyzonty polityków w tej materii – mówi.

Czytaj też:
Tusk wykonał ruch wbrew woli niemal połowy Polaków. Najnowszy sondaż dla „Wprost”
Czytaj też:
Kulisy wyborczych wojen u Kaczyńskiego i Tuska. Suski zły na Kamińskiego, Kurski przesadzany dalej od prezesa