Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Politykom puszczają nerwy w kampanii. Jest coraz ostrzej – walka na spoty, wyzwiska i awantury w programach telewizyjnych. A do wyborów jeszcze trzy tygodnie.
Krzysztof Łapiński: Kampania jest dość ostra, ale podobnie było przed wyborami parlamentarnymi i samorządowymi. Żyjemy w mocno podzielonym społeczeństwie, a politycy wiedzą, że frekwencja będzie niższa, więc trzeba mobilizować twarde elektoraty. Sztaby i poszczególni kandydaci nie są rozliczani za styl, ale skuteczność.
Pięknie nie będzie, bo nie da się przyciągnąć do urn tylu wyborców, co 15 października. Dlatego kampania staje się coraz bardziej brutalna.
Stawka jest wysoka, choć wcale nie chodzi o pozyskanie nowych wyborców.
Politycy doskonale wiedzą, że to nie są wybory przesądzające o zmianie ekipy rządzącej. Ich stawką nie jest utrzymanie się przy władzy albo jej odzyskanie. Waga czerwcowych wyborów jest mniejsza od tych z października. Ale one mają znaczenie propagandowe, są ważne dla wewnątrzpartyjnych układanek, dla morale członków partii, zagorzałych zwolenników. Stąd mocny przekaz do właśnie tej, najwierniejszej grupy.
Do nich trzeba przemawiać wyrazistym językiem. Robić wszystko, by pokazać, jak ogromnym zagrożeniem są przeciwnicy.
I dlatego Przemysław Czarnek obraża Roberta Biedronia w telewizyjnym programie, mówiąc, że jest „zdegenerowanym człowiekiem”? Nic z tych pyskówek nie wynika.
Jednych to oburza, inni będą bić brawo, w zależności od sympatii partyjnych.
Listy do Parlamentu Europejskiego są mocne. Duża konkurencja, trzeba się jakoś przebić.
Właśnie, zarówno PiS jak i KO, ale też inne partie, wystawiły mocne listy z ministrami, posłami, pierwszym garniturem partyjnym. Tym razem na eksponowanych miejscach nie ma aktorów, celebrytów sportowców. Partie stawiają na rozpoznawalne, medialne twarze, polityków znanych w ich elektoratach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.