W biurokracji bez zmian

W biurokracji bez zmian

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poziom zadłużenia finansów publicznych osiągnie w roku 2011 ponad 8% PKB, zamiast prognozowanych 7,9%. Jednocześnie dowiedzieliśmy się, że po skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego ustawy o redukcji zatrudnienia w administracji liczba urzędników zamiast zmniejszyć się o 20 tysięcy – prawdopodobnie… zwiększy się o 30 tysięcy.
Sprawna administracja i kompetentni politycy są potrzebni państwu. Gdy jednak klasa urzędnicza rozrasta się ponad miarę, staje się samonapędzającą machiną, która działa głównie po to, by uzasadnić sens swojego istnienia. W ten sposób administracja zmienia się w biurokrację.

Głównym powodem powstania biurokratycznego potwora jest ułomne prawo, które mnożąc przepisy, regulacje i koncesje zapewnia „paliwo" niezbędne do rozwoju biurokracji. A biurokracja skwapliwie te warunki wykorzystuje i tworzy własne regulacje, zalecenia, wnioski kontrolne i pokontrolne, które należy umieścić w odpowiednich sprawozdaniach i raportach – a wszystko to, rzecz jasna, za budżetowe pieniądze.

Wniosek prezydenta o odesłaniu ustawy opracowanej przez rząd był zapewne zasadny. Warto zadać jednak pytanie dlaczego w ogóle taka ustawa powstała? Czy zatrudnienia w administracji nie można zmniejszyć bez pomocy ustawy? Oczywiście, można. Wystarczy do tego opracowanie nowego systemu finansowania działalności wycinkowych jednostek administracji, tak aby samodzielnie mogły one dokonać przesunięć środków z wynagrodzeń na inne cele. To wymagałoby oczywiście liberalizacji prawa, rezygnacji przez państwo z kontroli nad wieloma sferami aktywności społecznej i gospodarczej, wreszcie przeprowadzenia rzeczywistej prywatyzacji. Łączy się to również z redukcją wydatków budżetowych i samoistnym ograniczeniem zatrudnienia.

Problem polega jednak na tym, że liberalizm Platformy Obywatelskiej jest tak naprawdę tylko deklaratywny i wirtualny. Przez trzy lata rządów Donald Tusk i jego ministrowie nie przeprowadzili przez Sejm ani jednej poważnej ustawy ograniczającej wydatki budżetowe na administrację, albo chociaż ograniczającej przywileje poszczególnych grup zawodowych opłacanych z budżetu państwa. Przywileje służb mundurowych, czy KRUS to sztandarowe przykłady.

Jest jeszcze sprawa politycznego nepotyzmu. Wiele ze stanowisk administracyjnych, na wszystkich szczeblach - od spółek Skarbu Państwa, fundacji, aż po powiaty i gminy to łupy polityczne, obsadzane wiernymi działaczami, ich rodzinami, a także rozmaitymi „krewnymi i znajomymi królika". Co cztery lata mamy do czynienia z kontredansem zmian na stanowiskach w urzędach. Pomimo, że Polska demokracja ma już 21 lat, w dalszym ciągu nie ma w naszym kraju korpusu służby cywilnej, wyszkolonych, profesjonalnych urzędników. A płacimy za to my wszyscy.