Co łączy Kaczyńskiego i Geremka?

Co łączy Kaczyńskiego i Geremka?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sędzia prowadzący sprawę wytoczoną Jarosławowi Kaczyńskiemu przez byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, wydał postanowienie o „dopuszczeniu dowodu z opinii dwóch biegłych lekarzy psychiatrów celem odpowiedzi na pytanie, czy stan zdrowia psychicznego oskarżonego pozwala na udział w postępowaniu sądowym”. Sąd działa w tym przypadku na rzecz oskarżonego, sprawdzając, czy ze względu na stan zdrowia jest on gotowy do trudów procesu.
Sąd działa w ramach swoich uprawnień i nic nie zmieni propagowana przez PiS opinia, że decyzja w sprawie Kaczyńskiego ma charakter polityczny. Co więcej - biorąc pod uwagę wypowiedzi, jakich udzielał Jarosław Kaczyński, który przekonywał, że traumatyczne wydarzenie związane ze śmiercią brata i przyjaciół w katastrofie smoleńskiej zmusiły go do brania silnych leków - sędzia Maciej Jabłoński miał obowiązek zlecić badania. No, chyba, że jak twierdzi były przyboczny Kaczyńskiego, Michał Kamiński, prezes PiS nie mówił prawdy przekonując opinię publiczną o przyjmowaniu medykamentów po katastrofie i w trakcie prezydenckiej kampanii wyborczej. Sytuacja dla sądu jest więc niejasna.

Interes oskarżonego, czyli gwarancja, że proces będzie rzetelny, jest oczywiście sprawą nadrzędną. Gwarancja poczytalności oskarżonego, niezależnie od meritum sprawy, to wzmocnienie jego prawa do obrony. I tylko osoby nieżyczliwe Kaczyńskiemu mogą sądzić, że decyzje sądu mają charakter represyjny. Takie osoby się jednak znalazły - uważają one, że postanowienie sądu ma charakter polityczny, zniesławiający i że jest to zagrywka przedwyborcza. Sam Jarosław Kaczyński złożył zażalenie na postępowanie sądu - chce wykluczenia sędziego Jabłońskiego, a wniosek sędziego przyrównał do praktyk sowieckich. Niektórzy komentatorzy idą jeszcze dalej, imputując niezależnemu sądowi działanie w imieniu wrogów politycznych Jarosława Kaczyńskiego.

Działanie sądu wynika z ostrożności procesowej. Co mają jednak powiedzieć niezaangażowani w proces obserwatorzy, którym raz serwuje się informacje, że Jarosław Kaczyński brał silne leki psychotropowe, a innym razem, jak dziś przekonuje Adam Hofman, okazuje się, że były to lekkie środki uspokajające?  Cóż mają sądzić obserwatorzy raz widząc spokojnego, zrównoważonego polityka konsensusu, innym razem bojownika IV RP, negującego polski ład polityczny?

Na koniec osobista refleksja. Sprawa badań Jarosława Kaczyńskiego jako żywo przypomina czasy z początku roku 2007, kiedy to po kraju grasowali lustratorzy, którym kibicował rząd IV RP. Wtedy to, między innymi, po raz kolejny chciano zmusić profesora Bronisława Geremka do złożenia deklaracji lustracyjnej. Geremek odmówił, ponieważ uważał, że jest to sprzeczne z z zasadami państwa prawnego. Przekonywał również, że jest to lekceważenie decyzji jego wyborców, a ponadto cała sytuacja wiązała się ze złamaniem konstytucyjnej zasady poszanowania godności ludzkiej. Geremek był atakowany za swoją postawę, a opinie zwolenników lustracji na temat jego postawy były więcej niż radykalne. Za radykalną ustawą lustracyjną stał ówczesny premier Jarosław Kaczyński, który teraz ma okazję osobiście wczuć się w atmosferę tamtych czasów.