PJN: powódź powinna nas czegoś nauczyć. Nie nauczyła

PJN: powódź powinna nas czegoś nauczyć. Nie nauczyła

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. YouTube) 
Po zeszłorocznych powodziach do dziś nie ma rozwiązań systemowych, pozwalających obywatelom czuć się bezpiecznie w obliczu klęsk żywiołowych - uważa PJN. Partia proponuje utworzenie funduszu katastrof i klęsk żywiołowych oraz systemu ubezpieczeń wzajemnych.
- W ostatnich dniach przeszły przez Polskę nawałnice, ale również rzeki przybrały. Chcieliśmy przy tej okazji przypomnieć o tym, co do tej pory nie zostało rozwiązane - mówił szef klubu PJN Paweł Poncyljusz. Według niego, do dziś brakuje rozwiązań systemowych gwarantujących bezpieczeństwo, mimo że zeszłoroczna powódź "powinna nas czegoś nauczyć".

Według PJN, zabezpieczenia przeciwpowodziowe powinny być finansowane przez Skarb Państwa. Poncyljusz zwrócił uwagę, że samorządy nie mają pieniędzy w swych budżetach, by finansować naprawę wałów i budowę infrastruktury zabezpieczającej. - To Skarb Państwa powinien wziąć za to odpowiedzialność. Wtedy jest jasne, kto za to odpowiada, że muszą się na to znaleźć pieniądze w budżecie państwa, a nie się zrzuca odpowiedzialność na niższe szczeble administracji - stwierdził.

Władze nie budują infrastruktury

Druga rzecz - mówił wiceprezes PJN - to polityka prewencyjna. - Jedyne, co się w tej chwili robi, to naprawia się szkody po powodziach. Nie ma żadnych pieniędzy na budowę infrastruktury, która pozwałaby nam czuć się bezpiecznie - zaznaczył. Dlatego - podkreślił polityk - jego partia proponuje fundusz klęsk żywiołowych i katastrof, który miałby finansować "budowę zabezpieczeń, ale i skutki klęsk żywiołowych". - Fundusz pozwoliłby na kumulowanie pieniędzy niezależnie od roku budżetowego - zaznaczył.

Kolejna propozycja partii to stworzenie systemu ubezpieczeń wzajemnych. - Wielu rolników nie ubezpiecza swych upraw, bo te ubezpieczenia są dość drogie - tłumaczył Poncyljusz. - Fundusz ubezpieczeń wzajemnych zakładałby, że jeśli pieniądze nie zostały wykorzystane w ramach naprawy jakichś szkód popowodziowych czy po klęskach żywiołowych, wracałyby do ubezpieczonego lub tworzyły pulę, która powoduje, że w kolejnym roku ubezpieczony musi zapłacić mniej, by w tym systemie funkcjonować - tłumaczył.

PJN chce zmian w prawie

PJN proponuje także, by w ustawie o zarządzaniu kryzysowym było jasno zapisane, że jedyną instytucją koordynującą zarządzanie kryzysowe było Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Według PJN, należy też doprecyzować przepisy ustawy o stanie klęski żywiołowej, by była tam szczegółowa lista, w jakich sytuacjach władze muszą wprowadzić stan klęski żywiołowej. Jak mówił Poncyljusz, w system zarządzania kryzysowego powinny zostać także włączone WOPR i GOPR. Tłumaczył, że choć organizacje te włączają się do działania w sytuacjach kryzysowych, to nikt im za to nie płaci, bo są poza systemem. Poncyljusz zapowiedział, że jego partia swe propozycje przekuje w projekt ustawy.

26 dni bez raportu

Polityk pytany był także o słowa premiera Donalda Tuska, który powiedział w czwartek, że uznaje datę 29 lipca za dzień prezentacji raportu komisji ministra SWiA Jerzego Millera na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Premier podkreślił, że z umowy z tłumaczami, którzy przekładają raport na rosyjski i angielski wynika, iż 29 lipca jest terminem, w którym wszystko ma być gotowe. Donald Tusk jest w posiadaniu raportu od 26 dni. Obywatele nie dostali szansy, by zapoznać się z ustaleniami komisji Millera. Oficjalne tłumaczenie rządu: nie można upublicznić raportu (jest w języku polskim), dopóki nie przetłumaczy się go na rosyjski i angielski.

"PJN w tym udziału nie weźmie"

Według Poncyljusza, Polska ma tłumaczy i "każdy inny dokument byłby już dawno przetłumaczony". - Nie mam wątpliwości, że to termin polityczny. Chodzi o jedno - tak Donaldowi Tuskowi, jak i Jarosławowi Kaczyńskiemu zależy na tym, by w trakcie kampanii wyborczej o niczym innym nie mówić tylko o tragedii smoleńskiej, podzielić Polaków na zwolenników raportu Millera i raportu Macierewicza. Jak oświadczył, PJN "nie będzie brał w tym udziału".

Pytany był też o raport NIK dotyczącym katastrofy, o którym napisała piątkowa "Rzeczpospolita". Według gazety, praca nad nim jest bliska zakończenia. - Po wszelkich perypetiach, które nastąpiły po 10 kwietnia odnośnie wyjaśnienia przyczyn katastrofy, wygląda na to, że najbardziej wiarygodną instytucją, która może badać wszystko, co związane z sytuacją w polskim lotnictwie jest NIK - ocenił szef klubu PJN. Jak dodał, jego partia w przyszłym tygodniu "powoła się na inny raport zespołu ekspertów niezależnych". Dopytywany, co to za raport, powiedział że został on już opublikowany, "ale przeszedł bez echa".

zew, PAP