Kilkanaście tysięcy demonstrantów w wielu miastach Maroka demonstrowało nawołując do bojkotu nadchodzących wyborów parlamentarnych. Zdaniem protestujących, mimo zapowiedzi króla i władz, wybory nie będą uczciwe i transparentne.
Tłum ok. 3 tysięcy protestujących przed parlamentem w Rabacie został zaatakowany przez kilkudziesięciu policjantów, którzy bili ich pałkami i kopali - pisze Reuters, powołując się na swojego korespondenta. W Casablance, największym mieście Maroka, demonstrowało ok. 8 tys. osób. Kilka tysięcy Marokańczyków wzięło udział w podobnych protestach w innych miastach, m.in. w Fezie i Tangerze. - To oczywiste, że w wyborach do władzy dojdą te same osoby, które od lat marnotrawią bogactwo Maroka i jako zakładnika trzymają przyszłość jego obywateli - tłumaczył przyczyny demonstracji Omar Radi z Ruchu 20 Lutego, organizatora akcji.
Król Mohammed VI zapewnił niedawno, że wybory będą uczciwe i transparentne. Główne ugrupowanie opozycyjne, Partia Sprawiedliwości i Rozwoju, skrytykowało jednak przeprowadzone w tym celu zmiany - jej zdaniem nie zapobiegną procederowi kupowania głosów. W myśl zmian wprowadzonych po lipcowym referendum, król m.in. przekaże część swych praw wybieralnym władzom, lecz zachowa decydujący głos w sprawach strategicznych.
Wybory w Maroku w ciągu ostatnich 50 lat postrzegane były jako pusty rytuał odgrywany na użytek zachodnich sojuszników kraju, a decyzje co do składu rządu i jego kluczowych posunięć de facto zapadały między królem a elitą sędziów. Takiej sytuacji sprzyjały: wysoki wskaźnik analfabetyzmu w Maroku, tradycyjny szacunek dla króla oraz cenzura w mediach.Ruch 20 Lutego to nie sformalizowane ugrupowanie o zasięgu ogólnokrajowym, którego stworzenie inspirowane było wydarzeniami w Tunezji i Egipcie. Jego członkowie domagają się, by król Mohammed VI zrezygnował z władzy w większym wymiarze oraz uporał się z korupcją i nepotyzmem w rządzie.
PAP, arb