Chlebowski i Sobiesiak znów uniknęli kary

Chlebowski i Sobiesiak znów uniknęli kary

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Chlebowski, fot. Wprost 
Ryszard Sobiesiak, Zbigniew Chlebowski i Marcin Rosół nie odpowiedzą za postawienie nielegalnego wyciągu w Zieleńcu.
Jak pisze "Rzeczpospolita", "Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu umorzyła właśnie śledztwo wobec biznesmena Ryszarda Sobiesiaka, jego syna Marka oraz byłych polityków PO Zbigniewa Chlebowskiego i Marcina Rosoła zamieszanych w aferę wyciągową". Oskarżonych było sześć osób – leśników, samorządowca i biznesmenów. Miały one łamać prawo, by wyciąg Sobiesiaka w Zieleńcu na Dolnym Śląsku mógł błyskawicznie powstać. Umorzeń śledztw wobec Chlebowskiego, Rosoła i obu Sobiesiaków nie da się zaskarżyć, bo nie ma w tych sprawach pokrzywdzonych, którzy mieliby do tego prawo.

Tzw. wątek Zieleńca to sprawa inwestycji Ryszarda Sobiesiaka w wyciąg narciarski w tej miejscowości. "Rzeczpospolita" podała, że wyciąg w Zieleńcu zaczął działać w grudniu 2008 roku, choć zgodnie z procedurami firma Sobiesiaka mogła się ubiegać o pozwolenie na budowę dopiero w marcu 2009 roku.

Według "Rz" we wrześniu 2008 roku Sobiesiak skarżył się Mirosławowi Drzewieckiemu, że nie zrobi wyciągu przed zimą, a ówczesny minister sportu obiecał pomoc; biznesmen rozmawiał też o tej sprawie z Rosołem. "Rz", powołując się na analizę CBA, opublikowała też stenogram rozmowy Rosoła z Sobiesiakiem (listopad 2008), podczas której współpracownik Drzewieckiego mówił: "My załatwiliśmy ci wycinkę, ale śniegu ci nie załatwimy". Jak wynika z zeznań przed komisją byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, Rosół miał załatwić w Ministerstwie Środowiska zezwolenie na trwałe wylesienie gruntów, na których firma Sobiesiaka budowała wyciąg narciarski.

Rosół powiedział przed komisją hazardową, że Sobiesiak mówił, iż z winy urzędników wybudowany przez niego wyciąg narciarski nie może zostać otwarty przed sezonem. Rosół stwierdził, że potraktował to jak interwencję "każdego innego petenta, który nie może uzyskać informacji od urzędu centralnego". Dodał, że zorientował się w sprawie i okazało się, że "dokument (pozwolenie na wycięcie lasu) czekał do odbiory w Ministerstwie Środowiska, a on - na prośbę Sobiesiaka - przefaksował mu kopię tego dokumentu.

pap, ps, "Rz"