Prokuratura sprawdza, na czym polegała ingerencja w sprzęt elektroniczny należący do ofiar katastrofy – wynika z informacji „Wprost". Pierwszą ekspertyzę w tej sprawie śledczy badający przyczyny smoleńskiej katastrofy zlecili Departamentowi Bezpieczeństwa Teleinformatycznego ABW w lutym 2011 roku. Agencja miała sprawdzić, czy telefony, komputery i aparaty fotograficzne należące do pasażerów Tu-154 były uruchamiane zarówno w trakcie lotu do Smoleńska, jak i już po zderzeniu z ziemią. „Wprost" ustalił, że tak - ingerencja miała miejsce i przed wypadkiem, i po nim. Nasze informacje potwierdza mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego, który widział dokument sporządzony przez ABW. – To, że coś takiego miało miejsce po kata-strofie, jest bardzo niepokojące – mówi „Wprost".
Zbadałem to przy różnym kącie uderzenia, różnej prędkości samolotu, grubszej średnicy brzozy, zmieniłem też gęstość brzozy smoleńskiej. W żadnym przypadku skrzydło się nie urwało w wyniku zderzenia z brzozą – mówi prof. Wiesław Binienda, ekspert z Ohio, współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza zajmującym się katastrofa smoleńską
Czytaj więcej na Wprost.pl:
Katastrofa smoleńska: to nie była brzoza
Rosjanie uruchamiali telefony ofiar katastrofy smoleńskiej