Barajew twierdzi, że terroryzuje w imię pokoju. Ale czyjego? Na pewno nie Rosjan, i nie dla pokoju Czeczeńców - trudno oczekiwać, by rosyjska armia - słysząc wieści z Moskwy - zaprzestała walki z resztką partyzantki. Barajew więc myśli o pokoju dla samego siebie. W 1995 r. Basajew wyjechał z Budionnowska pod eskortą... rosyjskiej milicji, a rok później paradował przed kamerami jako szanowany kandydat na prezydenta Czeczenii. Radujew w 1996 r. bez problemów odszedł z ponoć szczelnie otoczonego Kizlara . W 1999 r. Basajew znów bezkarnie wycofał się z Dagestanu. Moskwa uważała, że więcej nie sięgną po przemoc. Porażka Moskwy, i tych co wierzą, że słowo terrorysty jest cokolwiek warte.
Mimo pokojowego Nobla dla Arafata - wojna w Palestynie trwa. Podobnie w Czeczenii - terrorysta będzie podkładał bomby przede wszystkim czasie pokoju. W imię wolności tego narodu swoją grę prowadzi partia wojny. Ta właśnie partia dziś jest górą - łatwo wchodzi z granatami do moskiewskich teatrów i na salony polityczne Polski, Europy. Tak jak kiedyś Osama bin Laden, zasłużony w walkach w Afganistanie.
Sergiej Greczuszkin