Polacy weszli na Gasherbrum I, ale sami nie zejdą

Polacy weszli na Gasherbrum I, ale sami nie zejdą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gasherbrum I (fot. Olaf Rieck/Wikipedia) 
28-letni Adam Bielecki i 43-letni Janusz Gołąb, którzy 9 marca jako pierwsi zdobyli zimą Gasherbrum I (8068 m) w Karakorum, z powodu odmrożeń mogą samodzielnie nie zejść z bazy położonej na wysokości 5000 metrów. Przylot helikoptera, który ma ich stamtąd zabrać uniemożliwia zła pogoda.
Zajmująca się bazą Agnieszka Bielecka poinformowała, że od  kilku dni nie ma odpowiednich warunków, aby można było wykonać lot - jest pochmurno i wieje silny wiatr, dochodzący do 70 km na godzinę na wyższych wysokościach. - Nie jest nam wesoło - od niedzieli czekamy na helikopter. Janusz ma  odmrożony nos, a mój brat prawy paluch i samodzielnie nie zejdą. A droga jest długa. Do czoła lodowca Baltoro, które znajduje się na wysokości ok. 3500 m, mamy do przejścia 80 km. Minusowe temperatury 15-20 stopni pogłębiają skutki odmrożeń. Utrzymujemy kontakt z lekarzem, specjalistą medycyny górskiej Robertem Szymczakiem i stosujemy się do jego zaleceń - relacjonowała Bielecka.

Uczestnicy narodowej ekspedycji pod honorowym patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego, dzielą bazę z alpinistami międzynarodowej wyprawy, w składzie której są także Polacy - operator filmowy Dariusz Załuski i Tamara Styś. 9 marca górę od strony południowej atakowali zupełnie nową drogą: Austriak Gerfried Goeschl (kierownik), Szwajcar Cedric Hahlen oraz Pakistańczyk Nisar Hussain. Natomiast Bielecki z Tychów i Gołąb z  Gliwic, wspierani przez Artura Hajzera z Mikołowa, podążali tzw. drogą japońską od strony północno-zachodniej, którą miał schodzić zespół Goeschla. Do tej pory nie wiadomo, jakie są losy tych trzech osób. - Nadzieja umiera ostatnia. Do obozu I wyszło dwóch wspinających się tragarzy pakistańskich, tam spędzili noc i dziś idą do "dwójki". Jeśli przylecą helikoptery, do akcji poszukiwawczej ma się włączyć trzech alpinistów z Pakistanu, m.in. zdobywca Everestu Hassan Sadpara - poinformował 49-letni Hajzer.

 

Uczestnicy międzynarodowej wyprawy 9 marca atakowali szczyt w stylu alpejskim, od drugiego obozu na wysokości 6700 m. Kiedy Bielecki i Gołąb stanęli na wierzchołku o godz. 8:30, zespół Goeschla miał do szczytu jeszcze 400 m. - W południe nastąpiło gwałtowne załamanie pogody. Adam i Janusz o  czternastej byli już poniżej trzeciego obozu. Co się stało wówczas z  Austriakiem, Szwajcarem i Pakistańczykiem, tego nie wiemy. Zabrali ze  sobą namiot, mogli go rozbić i przeczekiwać, ale mieli mało żywności i paliwa do maszynki. Wiatr mógł też rozerwać namiot - wtedy szanse przeżycia są zerowe z uwagi na wychłodzenie organizmu. Ostatni kontakt radiowy z Gerfriedem był 9 marca o 9 rano - relacjonował Hajzer, mający w dorobku m.in. sześć ośmiotysięczników.

Na dziewięć spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi wspięli się zimą Polacy, w tym na jeden z Włochem Simone Moro. Niezdobyte o tej porze roku pozostały jeszcze trzy góry: Broad Peak (8047 m), Nanga Parbat (8126 m) i K2 (8611 m) - wszystkie leżą na terenie Pakistanu.

PAP, arb