Doda: jestem ofiarą polskiego zacofanego sądownictwa

Doda: jestem ofiarą polskiego zacofanego sądownictwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dorota Rabczewska (fot. Maksymilian Rigamonti)
- O co tu się obrażać? Pili wino? Pili. Było bezpieczniejsze niż woda, która zawierała mnóstwo bakterii. Zioła palili? Palili. I to non stop. Rozumiem, że słowo napruty mogło kogoś urazić, ale kogo – mówiła w wywiadzie dla Wprost Dorota Rabczewska.
Magda Rigamonti: Minister Gowin powiedział…

Doda Dorota Rabczewska: O, chyba będzie grubo… Nieźle się zaczyna. Polityką się nie zajmuję. Nie interesuje mnie.

Ja nie o tym. Minister Gowin powiedział: „najłagodniejsza myśl, jaka nasunęła mi się po tym, jak przeczytałem wypowiedź pani Rabczewskiej, brzmiała: pod wpływem jakich ziół ona to powiedziała i czy była bardzo napruta.” To o pani.

Czyli jest 1:1 i teraz ja mogę napisać swoją biblię? Spoko. Każdy może sobie mówić, co chce. Minister też. Nie mam pretensji do ludzi, którzy nie podzielają mojej opinii.

Nie wierzę.

Pani sprawa. Człowiek napruty jest bardziej elastyczny. Zaczynam  jeździć  motorem, to wiem. Spadłam z niego na starcie  i tylko mały siniaczek.

Jechała pani napruta?

Mnie wystarcza pół lampki wina (śmiech). Jestem ekonomiczna. A co do pretensji, to mam, ale do ludzi, którzy nie mają swoich opinii, tylko powielają czyjeś.

Ponad 90 procent ludzi w Polsce to katolicy.

Współczuję.

Nie ma pani pretensji do prawomocnego wyroku sądu, skazującego panią na karę pięciu tysięcy złotych za obrazę uczuć religijnych?

To już zaczęło być komiczne, karykaturalne. Przecież, gdyby teraz, w tym sądzie, uznano, że jestem niewinna, to by jakiś niesmak pozostał, co?

Komu?

Wszystkim. A tak to się cały czas kula kręci. No i jadę do Strasburga.

Do Trybunału Praw Człowieka?

Tak. I jestem pewna, że po tym wszystkim okaże się, że nasze polskie sądownictwo jest co najmniej troszeczkę zapyziałe. Sprawy związane z religią w ogóle nie powinny być rozstrzygane przez sąd. Bo kto powinien być sędzią w takich sprawach? Ateista? Przecież do mojej  sprawy był powołany biegły literaturoznawca. Choć tak naprawdę nikt mi nie może powiedzieć, co miałam na myśli mówiąc te słowa. Przenośni używa się w różnoraki sposób.

A pani babcię, osobę wierzącą, chodzącą do kościoła, pani słowa nie obraziły?

Nie. Babcia wie, co to znaczy wyrażanie własnych opinii. Zresztą, o co tu się obrażać? Pili wino? Pili. Było bezpieczniejsze niż woda, która zawierała mnóstwo bakterii. Zioła palili? Palili. I to non stop. Przecież różne zioła stosowane były na wszystko, na każdą dolegliwość. Rozumiem, że słowo napruty mogło kogoś urazić, ale kogo. Jeśli mi ktoś udowodni, że nie byli pijani pijąc to wino i że te zioła nie miały na nich żadnego wpływu, to ok., szacun. Ale na razie nie widzę dowodów. Świadkami w sprawie byli ksiądz i jakiś katecheta. Czułam się jakbyśmy brali udział w jakiejś kościelnej szopce. Mam nadzieję, że w Strasburgu będzie inaczej.

Sama pani pojedzie czy wyśle pani przedstawicieli?

Osobiście pojadę. I jeszcze rodzinę zabiorę - mamę, tatę, brata, a nawet babcię moją kochaną. Wszyscy pojedziemy walczyć o wolność słowa (śmiech). A tak na poważnie to niestety ośmieszę swój kraj i  nasze sądownictwo. No, ale co mam zrobić? Może to będzie jakiś kamień milowy? Może dzięki temu ludzie w Polsce przestaną się bać swoich myśli.

Na razie to pani jest jedyną odważną? Słyszała pani, że Wojewódzkiego i Figurskiego zdjęli z anteny za żart o Ukrainkach w programie Radia Eska.

Ja nie mam swojego programu… choć biorąc pod uwagę, nieustającą od 10 lat ciekawość mediow moją osobą ,to biorę udział w najdłuższym reality show świata- big doder. Na scenie jednak raczej śpiewam, a nie gadam. Zresztą podczas koncertów nie mam potrzeby wyrażania swoich opinii, a już na pewno nie na tematy religijne. Wywiady to jedyna sensowna możliwość wyrażania publicznie swoich poglądów. Chociaż, wiem jak to obejdę - umówmy się, że ten wywiad to jest nasz program satyryczny (Wojewódzki i Figurski bronią się, że prowadzą program satyryczny i w związku z tym wszystko mogą powiedzieć - przyp. red.). Niedawno wróciłam z Włoch, gdzie moim najważniejszym problemem było to, żeby nie spalić sobie tyłka i w zasadzie do tej pory nie jestem w stanie się z tym wyrokiem utożsamić, ani tym bardziej przejąć. Jednakże jestem pewna, że wyjdzie na moje i wszystko zostanie umorzone, kurtyna opadnie i skończy się ten spektakl.

No bo na męczennicę to pani nie wygląda.

No bo nią nie jestem. Sorry. Nie cierpię za miliony. To miliony cierpią za mnie. Choć jestem pierwszą ofiarą nagonki religijnych oszołomów, którzy tylko węszą, szukają gdzie i kto obraża ich uczucia religijne. Z drugiej strony to zajebiste, bo lubię się zapisywać w historii. Nawet tanio to kosztuje, bo jakby każdy za pięć tysięcy mógłby zapisać się w historii, to Wikipedii by nie starczyło. Jestem też ofiarą polskiego zacofanego sądownictwa, no bo przecież ten mężczyzna , który mnie pozywał o obrazę uczuć religijnych, Nowak, już się ze wszystkiego wycofał, poszedł na ugodę. To nadgorliwy sąd, nadgorliwa sędzina postanowiła mimo ugody ciągnąć sprawę i doprowadzić do uprawomocnienia wyroku. Ja to z jednej strony mam gdzieś, a z drugiej wiem, że do różnych miast nie jestem zapraszana na koncerty, właśnie ze względu na ten wyrok sądu, a moi fani cierpią. A to dlatego, że tak silnie współdziała burmistrz z proboszczem. Myślę, że tzw. zwykli ludzi nie mają świadomości jaki wpływ ma kościół na rodzaj rozrywki ,którą się im ogranicza. Nikt mnie z obrzydzeniem palcem nie pokazuje, raczej wszyscy  na koncertach odnoszą się do mnie z sympatią i podziwem po obejrzeniu show, które im serwuje od 10 lat.

Cały wywiad przeczytać można w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.