Mężczyzna, który chce wieść życie kogoś, kto nie denerwuje się niczym, nie powinien czytać gazet. Ten, który tak robi, w drodze z pracy do domu nabędzie bochenek chleba, pół kilo boczku, bo wtedy zaoszczędzi na maśle, zapakuje do torby czteropak piwa i już jest przygotowany do bezstresowego spędzania popołudnia. Prześpi „Teleexpress”, bo wiadomości w nim są za szybkie, żeby coś z nich zrozumieć i zapamiętać, włączy serial, gdzie on zdradza ją, ona nie ma pracy, ale stara się ją znaleźć, matkę zabierają do szpitala, ale to tylko wyrostek robaczkowy, a nie nowotwór, a dzieci są takie jak w każdym domu, nadmiernie kochane i rozkapryszone, co powoduje, że czuje się jak w świecie realnym. Kiedy wpadnie sąsiad, liczba piw się podwoi albo i potroi, a efekt jest taki jak w meneliku, w którym żona mówi do męża po bełkotliwej rozmowie z kolesiami:
– Ja nie mogę zrozumieć, o czym wy tak, bełkocąc, rozmawiacie.
– Jak nie rozumiesz, to nie pytaj.
Wieczór wtedy zazwyczaj jest już taki, że kiedy dochodzi do serialu „Ranczo”, patrząc na dwóch głównych bohaterów, myśli, że widzi podwójnie.
Gorzej jest, gdy taki jegomość wejdzie do sklepu kupić to samo, ale zostaną mu dwa złote, za które nie kupi ani dodatkowego piwa, ani „mamrota”, i żeby wydać pieniądze do ostatniego grosza, kupi gazetę, bo zaintrygował go tytuł „Brzoza była wysuwana” lub „GRU szykuje zamach na Macierewicza”. Taka gazeta jest w stanie zachwiać każdą stabilizacją umysłową. Niestety moją także. Ot, choćby wiadomość, że pan premier Donald Tusk został dodatkowo ministrem rolnictwa, bo się na nim zna, choćby z tego powodu, że ma wiedzę na temat hodowli papryki w naszym kraju.
Zabrać PSL resort rolnictwa to jest tak, jakby rąbnąć dziecku najukochańszą zabawkę. PSL bez tego ministerstwa przypomina dom, do którego przyszedł komornik i zajął tylko spiżarnię, w której żywili się wszyscy mający zieloną legitymację. Natomiast sytuacja wicepremiera Pawlaka w koalicji z premierem Tuskiem przypomina mi męża, który położył się do łóżka i szepnął żonie:
– Kochanie, jestem bez slipek.
I usłyszał:
– Jutro ci upiorę.
W innym artykule dowiaduję się, że na regałach Służby Kontrwywiadu Wojskowego leży 700 książek Anatolija Golicyna, byłego funkcjonarisza KGB, który napisał, że cała opozycja w byłych krajach bloku wschodniego – łącznie z naszą „Solidarnością” – była utworzona przez partie komunistyczne i służby bezpieczeństwa. Książka się nazywa „Nowe kłamstwa” i została przetłumaczona dzięki inicjatywie Antoniego Macierewicza, któremu w tej sytuacji można zadać pytanie, kto spowodował, że szef SKW, bo wtedy taką funkcję sprawował pan poseł, został opozycjonistą, bo trudno uwierzyć, że był samotnym białym żaglem.
No i jeszcze pan Janusz Korwin-Mikke, który panią poseł Annę Grodzką nazwał dziwadłem, zapominając o tym, jak sam wyglądał wśród kiboli przed meczem Polska – Rosja. Akurat tak się stało, że ja mam też swoją listę dziwadeł, które funkcjonują w naszym kraju i na niej pan Korwin-Mikke mieści się w pierwszej trójce.
– Ja nie mogę zrozumieć, o czym wy tak, bełkocąc, rozmawiacie.
– Jak nie rozumiesz, to nie pytaj.
Wieczór wtedy zazwyczaj jest już taki, że kiedy dochodzi do serialu „Ranczo”, patrząc na dwóch głównych bohaterów, myśli, że widzi podwójnie.
Gorzej jest, gdy taki jegomość wejdzie do sklepu kupić to samo, ale zostaną mu dwa złote, za które nie kupi ani dodatkowego piwa, ani „mamrota”, i żeby wydać pieniądze do ostatniego grosza, kupi gazetę, bo zaintrygował go tytuł „Brzoza była wysuwana” lub „GRU szykuje zamach na Macierewicza”. Taka gazeta jest w stanie zachwiać każdą stabilizacją umysłową. Niestety moją także. Ot, choćby wiadomość, że pan premier Donald Tusk został dodatkowo ministrem rolnictwa, bo się na nim zna, choćby z tego powodu, że ma wiedzę na temat hodowli papryki w naszym kraju.
Zabrać PSL resort rolnictwa to jest tak, jakby rąbnąć dziecku najukochańszą zabawkę. PSL bez tego ministerstwa przypomina dom, do którego przyszedł komornik i zajął tylko spiżarnię, w której żywili się wszyscy mający zieloną legitymację. Natomiast sytuacja wicepremiera Pawlaka w koalicji z premierem Tuskiem przypomina mi męża, który położył się do łóżka i szepnął żonie:
– Kochanie, jestem bez slipek.
I usłyszał:
– Jutro ci upiorę.
W innym artykule dowiaduję się, że na regałach Służby Kontrwywiadu Wojskowego leży 700 książek Anatolija Golicyna, byłego funkcjonarisza KGB, który napisał, że cała opozycja w byłych krajach bloku wschodniego – łącznie z naszą „Solidarnością” – była utworzona przez partie komunistyczne i służby bezpieczeństwa. Książka się nazywa „Nowe kłamstwa” i została przetłumaczona dzięki inicjatywie Antoniego Macierewicza, któremu w tej sytuacji można zadać pytanie, kto spowodował, że szef SKW, bo wtedy taką funkcję sprawował pan poseł, został opozycjonistą, bo trudno uwierzyć, że był samotnym białym żaglem.
No i jeszcze pan Janusz Korwin-Mikke, który panią poseł Annę Grodzką nazwał dziwadłem, zapominając o tym, jak sam wyglądał wśród kiboli przed meczem Polska – Rosja. Akurat tak się stało, że ja mam też swoją listę dziwadeł, które funkcjonują w naszym kraju i na niej pan Korwin-Mikke mieści się w pierwszej trójce.
Więcej możesz przeczytać w 30/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.