Samolot linii Ryanair o mały włos nie rozbił się podczas lądowania w Niemczech - donosi "Daily Mail". Jak wynika z oficjalnego raportu, do incydentu doszło, ponieważ piloci chcieli nadrobić stracony czas.
Do incydentu doszło 23 września na lotnisku Memmingen w Bawarii. Na pokładzie lecącego z Manchesteru Boeinga 737 linii Ryanair było 153 pasażerów i 6 członków załogi. Pierwszy pilot miał 30 lat, drugi - 29.
Jak wynika z raportu niemieckiej komisji badania wypadków lotniczych (BFU), ok. pięć mil od lotniska piloci zauważyli, że samolot zbyt szybko zniża pułap. W pewnym momencie samolot był 150 metrów nad ziemią przy prędkości pionowej wynoszącej 166 metrów na sekundę. Autopilot został wyłączony a w kabinie rozległ się dźwięk alarmu, ostrzegającego przed zbliżaniem się ziemi. W tym momencie piloci rozpoczęli procedurę tzw. odchodzenia na drugi krąg i ponownie podeszli do lądowania.
Pierwszy pilot tłumaczył, że start Boeinga z lotniska w Manchesterze został opóźniony o 25-30 minut. By nadrobić stracony czas, załoga poprosiła wieżę kontrolną w Memmingen o możliwość wylądowania na pasie bardziej zbliżonym do hali przylotów niż pierwotnie planowano; wieża wyraziła zgodę.
Podczas nieudanej próby lądowania, samolot zniżał się zbyt szybko, a sytuację pogarszał tylni wiatr - czytamy w raporcie. Kontroler z Memmingen zauważył, że w stosunku do standardowej ścieżki podejścia, samolot Ryanair był zbyt blisko ziemi.
BFU określiło incydent jako poważny.
"Der Spiegel", powołując się na własne źródła napisał, że piloci uratowali maszynę w ostatniej chwili. Według tego źródła, nie wiadomo, dlaczego samolot zniżał się zbyt szybko; prawdopodobnie piloci wprowadzili niewłaściwe dane do autopilota - napisał "Der Spiegel".
zew, "Daily Mail", "Der Spiegel"
Jak wynika z raportu niemieckiej komisji badania wypadków lotniczych (BFU), ok. pięć mil od lotniska piloci zauważyli, że samolot zbyt szybko zniża pułap. W pewnym momencie samolot był 150 metrów nad ziemią przy prędkości pionowej wynoszącej 166 metrów na sekundę. Autopilot został wyłączony a w kabinie rozległ się dźwięk alarmu, ostrzegającego przed zbliżaniem się ziemi. W tym momencie piloci rozpoczęli procedurę tzw. odchodzenia na drugi krąg i ponownie podeszli do lądowania.
Pierwszy pilot tłumaczył, że start Boeinga z lotniska w Manchesterze został opóźniony o 25-30 minut. By nadrobić stracony czas, załoga poprosiła wieżę kontrolną w Memmingen o możliwość wylądowania na pasie bardziej zbliżonym do hali przylotów niż pierwotnie planowano; wieża wyraziła zgodę.
Podczas nieudanej próby lądowania, samolot zniżał się zbyt szybko, a sytuację pogarszał tylni wiatr - czytamy w raporcie. Kontroler z Memmingen zauważył, że w stosunku do standardowej ścieżki podejścia, samolot Ryanair był zbyt blisko ziemi.
BFU określiło incydent jako poważny.
"Der Spiegel", powołując się na własne źródła napisał, że piloci uratowali maszynę w ostatniej chwili. Według tego źródła, nie wiadomo, dlaczego samolot zniżał się zbyt szybko; prawdopodobnie piloci wprowadzili niewłaściwe dane do autopilota - napisał "Der Spiegel".
zew, "Daily Mail", "Der Spiegel"