Wszędzie jestem u siebie

Wszędzie jestem u siebie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Film nikogo nie zmienia. Ani na lepsze, ani na gorsze – mówi „Wprost” Borys Lankosz, reżyser kultowego „Rewersu”. Wiosną zaczyna kręcić nowy obraz.

Po triumfie „Rewersu” nie poszedł pan za ciosem i nie zrobił natychmiast następnego filmu. Przeniósł się pan do Stanów Zjednoczonych. Nie żałuje pan tych trzech lat?

Ani chwili. Przeżyłem wspaniały czas. Każdego dnia poznawałem inne realia, poszerzałem horyzonty, czułem, że się rozwijam. A co mnie ominęło tutaj? W Polsce szklany sufit zawieszony jest nisko. Walczy się, aby nie stracić pozycji, na którą udało ci się wdrapać. Męczy mnie duszna atmosfera w kraju. Gdy wyjeżdżałem w kwietniu 2010 r., trwały pogrzeby po katastrofie smoleńskiej. Wróciłem na ekshumacje.

Ale pana filmografia się nie wzbogaciła.

Filmów nie robi się na sztuki. Niektóre projekty zajmują wiele lat. Po „Rewersie” zyskałem spokój, nauczyłem się czekać. Byłem już wcześniej zahartowany. Należę do pokolenia, które wyszło ze szkoły filmowej w pustkę. Na początku nowego wieku brakowało pieniędzy na kino, nie istniały sprawnie działające instytucje. Można było kręcić tasiemce albo reklamy, mamiąc się, że to tylko na chwilę. Ja wybrałem drogę dokumentalną. Chwilami ledwo wiązałem koniec z końcem, ale zrozumiałem, że wierność sobie jest wartością. „Rewers” okazał się nagrodą.

W „Rewersie” opowiadał pan o epoce stalinizmu. Teraz kończy pan przedstawienie Teatru Telewizji „Pamiętnik pani Hanki” na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza – o latach 30. Znowu będzie czarno-biało?

Więcej możesz przeczytać w 35/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.