Eurodeputowana SLD, prof. Joanna Senyszyn w rozmowie z Wprost oceniła, że "premier Tusk zamiast płakać na >Królu Lwie< powinien zapłakać nad swoim rządem". Podkreśliła także, że nie sądzi by szef Andrzej Biernat podał się do dymisji, gdyż nie jest to "człowiek honoru, ale seksista który stosuje przemoc werbalną wobec kobiet".
W artykule Agnieszki Burzyńskiej w najnowszym numerze "Wprost" czytamy o pijackich ekscesach ministra Biernata, np. o tym jak wsiadł do samochodu pod wpływem alkoholu oraz o jego niestosownym zachowaniu wobec kobiet. Posłanki PO anonimowo przyznały w rozmowie z "Wprost", że unikają nowego ministra. "Zaczyna łapać się za genitalia, wykonywać dziwne ruchy, a to, co mówił, nie nadaje się do powtórzenia. Generalnie było to coś na zasadzie: chodź, maleńka pokaże ci, jak wygląda prawdziwy facet - mówiła jedna z posłanek.
Wprost: Czy osoba taka jak minister Biernat powinna pełnić obowiązki szefa resortu?
Prof. Joanna Senyszyn: Oczywiście poseł Biernat został powołany do rządu nie ze względu na jakiekolwiek kompetencje merytoryczne, czy etyczne, ale dlatego że stał na czele swoistego puczu przeciwko Schetynie. Został za to nagrodzony.
Czy po tym co napisano w artykule premier Tusk powinien odwołać ministra Biernata? Sam chwalił się, że w rządzie zachowany jest parytet, kobietę nominował na wicepremiera, a toleruje na stanowisku ministra człowieka zachowującego się w taki sposób wobec kobiet.
Premier Tusk przede wszystkim nie powinien powoływać różnych panów tylko za zasługi w czynieniu partyjnych intryg. Jeżeli już to zrobił to nie należy się spodziewać, żeby się wycofywał. Przecież zasługi posła Biernata się nie zmieniły, kompetencje również. Trudno też zakładać, że premier nie wiedział kogo powołuje na stanowisko. Wobec tego będzie się tego trzymał i brnął dalej, bo bardziej mu zależy na lojalnych żołnierzach niż kompetentnych ministrach.
Czy w takim razie minister Biernat sam powinien podać się do dymisji? Może jego partyjne koleżanki zabiorą głos?
Nikt już nie zabierze głosu, dlatego że niedługo będą tworzone listy wyborcze, więc strach padł na wszystkich - będą cicho i udawać, że nic się nie stało. Gdyby Andrzej Biernat miał honor to złożyłby rezygnację lub nie przyjął nominacji, ale to nie jest człowiek honoru, tylko seksista stosujący przemoc werbalną w stosunku do kobiet. Dobrze, że takie przypadki są opisywane. Być może politycy się otrząsną. Być może będziemy krajem, gdzie istnieje odpowiedzialność polityczna, bo jak na razie politykom uchodzi wszystko na sucho. W cywilizowanych krajach powołuje się na ministrów osoby kompetentne, znające się na zarządzaniu, na problemach danego resortu. Od 6 lat w PO widać wyraźnie, że ta zasada nie obowiązuje. W PiS-ie też nie obowiązywała. W 2011 roku Tusk mówił o sowich ministrach w sposób nie tylko obraźliwy dla nich, ale także dla obywateli. Mówił, że powołuje takie sobie zderzaki, właściwie osoby, które nic nie wiedzą, nic nie potrafią.
Premier dokonując rekonstrukcji rządu powołał złych ministrów?
Część z nowo powołanych ministrów, nie wiedziała że zostanie ministrami i nastąpił zgrzyt na linii prezydent - premier, bo Tusk powinien był wcześniej poinformować Komorowski. Nie mógł jednak tego zrobić, bo nie wiedział kto będzie w rządzie, kto się zgodzi, a kto nie. Ci którzy się nadawali nie byli chętni do pracy w rządzie, a bardzo chcieli tam trafić tacy, którzy raczej niewiele sobą reprezentują. Premier Tusk zamiast płakać na "Królu lwie" powinien zapłakać nad swoim rządem, nawet przed jego powołaniem i wyciągnąć z tego wnioski. Skoro premierowa zaczyna dzień od Pudelka to może powinna poinformować męża o takich wydarzeniach z życia przyszłych ministrów.
Wprost: Czy osoba taka jak minister Biernat powinna pełnić obowiązki szefa resortu?
Prof. Joanna Senyszyn: Oczywiście poseł Biernat został powołany do rządu nie ze względu na jakiekolwiek kompetencje merytoryczne, czy etyczne, ale dlatego że stał na czele swoistego puczu przeciwko Schetynie. Został za to nagrodzony.
Czy po tym co napisano w artykule premier Tusk powinien odwołać ministra Biernata? Sam chwalił się, że w rządzie zachowany jest parytet, kobietę nominował na wicepremiera, a toleruje na stanowisku ministra człowieka zachowującego się w taki sposób wobec kobiet.
Premier Tusk przede wszystkim nie powinien powoływać różnych panów tylko za zasługi w czynieniu partyjnych intryg. Jeżeli już to zrobił to nie należy się spodziewać, żeby się wycofywał. Przecież zasługi posła Biernata się nie zmieniły, kompetencje również. Trudno też zakładać, że premier nie wiedział kogo powołuje na stanowisko. Wobec tego będzie się tego trzymał i brnął dalej, bo bardziej mu zależy na lojalnych żołnierzach niż kompetentnych ministrach.
Czy w takim razie minister Biernat sam powinien podać się do dymisji? Może jego partyjne koleżanki zabiorą głos?
Nikt już nie zabierze głosu, dlatego że niedługo będą tworzone listy wyborcze, więc strach padł na wszystkich - będą cicho i udawać, że nic się nie stało. Gdyby Andrzej Biernat miał honor to złożyłby rezygnację lub nie przyjął nominacji, ale to nie jest człowiek honoru, tylko seksista stosujący przemoc werbalną w stosunku do kobiet. Dobrze, że takie przypadki są opisywane. Być może politycy się otrząsną. Być może będziemy krajem, gdzie istnieje odpowiedzialność polityczna, bo jak na razie politykom uchodzi wszystko na sucho. W cywilizowanych krajach powołuje się na ministrów osoby kompetentne, znające się na zarządzaniu, na problemach danego resortu. Od 6 lat w PO widać wyraźnie, że ta zasada nie obowiązuje. W PiS-ie też nie obowiązywała. W 2011 roku Tusk mówił o sowich ministrach w sposób nie tylko obraźliwy dla nich, ale także dla obywateli. Mówił, że powołuje takie sobie zderzaki, właściwie osoby, które nic nie wiedzą, nic nie potrafią.
Premier dokonując rekonstrukcji rządu powołał złych ministrów?
Część z nowo powołanych ministrów, nie wiedziała że zostanie ministrami i nastąpił zgrzyt na linii prezydent - premier, bo Tusk powinien był wcześniej poinformować Komorowski. Nie mógł jednak tego zrobić, bo nie wiedział kto będzie w rządzie, kto się zgodzi, a kto nie. Ci którzy się nadawali nie byli chętni do pracy w rządzie, a bardzo chcieli tam trafić tacy, którzy raczej niewiele sobą reprezentują. Premier Tusk zamiast płakać na "Królu lwie" powinien zapłakać nad swoim rządem, nawet przed jego powołaniem i wyciągnąć z tego wnioski. Skoro premierowa zaczyna dzień od Pudelka to może powinna poinformować męża o takich wydarzeniach z życia przyszłych ministrów.