Jak donosi „Gazeta Wyborcza” w sprawie zniknięcia Iwony Wieczorek przed czterema laty pojawił się kolejny tajemniczy wątek. Chodzi o fakt, iż w 2 dni po zaginięciu kobiety ktoś zgłosił w ubezpieczalni, ża całkowicie rozbił samochód.
-Policja już cztery lata temu dokładnie przebadała to auto, tylko że coś i tak mogło zostać przeoczone. Teraz szukamy tego samochodu po Polsce, bo podobno nie poszedł na złom, został wyremontowany i sprzedany. To chyba ostatnia szansa na wyjaśnienie zagadki Iwony... – powiedział w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” anonimowy informator.
Akta sprawy zaginięcia Iwony Wieczorem liczą kilka tysięcy stron. Ostatnim śladem po kobiecie jest zapis z monitoringu ulicznego w Jelitkowie: jest godz. 4.12, robi się już jasno i Iwona Wieczorek po Bulwarze Nadmorskim z Sopotu do Gdańska. Stąpa boso, w ręce trzyma buty na obcasie. Do domu ma jeszcze jakieś 20 minut marszu.
- Sprawa Iwony Wieczorek od początku nie miała szczęścia - podkreślił jeden z gdańskich śledczych. - Najpierw zlekceważenie zgłoszenia o zaginięciu przez policję w Sopocie. Potem była medialna afera na cztery fajerki. Przyparta do muru policja musiała wziąć się do roboty, komendant wojewódzki chciał wyniku, Komenda Główna w Warszawie zresztą też. Ale prawda jest taka, że przespano pierwsze dwa tygodnie i trudno było nadrobić czas. Kto miał coś do ukrycia, zdążył ukryć. Na domiar złego sprawę przydzielono pani prokurator, która jest bardzo solidna, ale za grosz nie ma detektywistycznego nosa, a bez tego w tego typu historiach ani rusz. Ona długo była przekonana, że Iwona Wieczorek żyje i może po prostu być gdzieś za granicą – dodał.
Akta zaginięcia badają obecnie badają analitycy kryminalni Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku i to oni zwrócili uwagę na rozbity samochód.
Iwona Wieczorek zaginęła nad ranem 17 lipca 2010 roku.
Gazeta.pl
Akta sprawy zaginięcia Iwony Wieczorem liczą kilka tysięcy stron. Ostatnim śladem po kobiecie jest zapis z monitoringu ulicznego w Jelitkowie: jest godz. 4.12, robi się już jasno i Iwona Wieczorek po Bulwarze Nadmorskim z Sopotu do Gdańska. Stąpa boso, w ręce trzyma buty na obcasie. Do domu ma jeszcze jakieś 20 minut marszu.
- Sprawa Iwony Wieczorek od początku nie miała szczęścia - podkreślił jeden z gdańskich śledczych. - Najpierw zlekceważenie zgłoszenia o zaginięciu przez policję w Sopocie. Potem była medialna afera na cztery fajerki. Przyparta do muru policja musiała wziąć się do roboty, komendant wojewódzki chciał wyniku, Komenda Główna w Warszawie zresztą też. Ale prawda jest taka, że przespano pierwsze dwa tygodnie i trudno było nadrobić czas. Kto miał coś do ukrycia, zdążył ukryć. Na domiar złego sprawę przydzielono pani prokurator, która jest bardzo solidna, ale za grosz nie ma detektywistycznego nosa, a bez tego w tego typu historiach ani rusz. Ona długo była przekonana, że Iwona Wieczorek żyje i może po prostu być gdzieś za granicą – dodał.
Akta zaginięcia badają obecnie badają analitycy kryminalni Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku i to oni zwrócili uwagę na rozbity samochód.
Iwona Wieczorek zaginęła nad ranem 17 lipca 2010 roku.
Gazeta.pl