Miedwiediew: Mam nadzieję, że wśród wprowadzających sankcje nie ma szaleńców...

Miedwiediew: Mam nadzieję, że wśród wprowadzających sankcje nie ma szaleńców...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew, fot. Wikipedia / kremlin.ru 
Dmitrij Miedwiediew pierwszy raz od dawna zabrał głos ws. konfliktu na Ukrainie - a dokładniej, wypowiedział się na temat sankcji, które mają zostać dziś zatwierdzone przez ambasadorów krajów UE. Premier Rosji stwierdził, że jeśli faktycznie zostaną one wprowadzone, Federacja odpowie na nie "asymetrycznie", na przykład ograniczając loty w przestrzeni powietrznej Rosji.
- Miałem nadzieję, że nasi partnerzy okażą się mądrzejsi. Niestety. Jeśli będą sankcje związane z energetyką i dalsze ograniczenia dla naszego sektora finansowego, to zmuszeni będziemy odpowiedzieć asymetrycznie - oświadczył premier Rosji w wywiadzie dla dziennika "Wiedomosti".

7 sierpnia, przy okazji ogłaszania bieżących sankcji wymierzonych w USA, Kanadę, Australię, Norwegię i kraje UE, Miedwiediew zapowiedział, że jest rozważane ustanowienie zakazu wykorzystywania obszaru powietrznego Rosji do lotów tranzytowych do Azji, zmianę punktów wejścia i wyjścia z obszaru powietrznego Federacji Rosyjskiej dla europejskich linii lotniczych czy zrewidowanie zasad lotów transsyberyjskich.

- Wychodzimy z założenia, że mamy przyjacielskie stosunki z naszymi partnerami i dlatego niebo nad Rosją jest otwarte dla lotów. Jeśli jednak wobec nas wprowadzane są ograniczenia, to musimy odpowiadać. Jeśli zachodni przewoźnicy będą latać poza naszym obszarem powietrznym, to może to doprowadzić do bankructwa wielu linii lotniczych, które i tak już balansują na krawędzi przetrwania - powiedział premier Rosji  w wywiadzie dla "Wiedomosti".  - To jest zła historia. Chciałoby się, żeby nasi partnerzy w jakimś momencie to zrozumieli - oznajmił.

Premier Rosji ocenił, że "sankcje na pewno nie pomogą w ustanowieniu pokoju na Ukrainie". - Są to chybione ciosy, co rozumie absolutna większość polityków. Niestety, występuje inercja w myśleniu, chęć użycia siły w stosunkach międzynarodowych - wskazał. - Sankcje to zawsze broń obosieczna. Ten, który jako pierwszy wprowadza sankcje, w rezultacie skazuje samego siebie na ograniczenia. Próbując komuś zaszkodzić, stwarza problemy samemu sobie. Z reguły sankcje do niczego dobrego nie prowadzą - powiedział.

Miedwiediew zauważył, że "początkowo sankcje są ekonomiczne, a potem, w odpowiedzi, polityczne". - Kroki polityczne zawsze są asymetryczne. I jest to już groźniejsze od ograniczenia dostaw - możliwe jest podważenie systemu bezpieczeństwa w świecie - ostrzegł. - Mam nadzieję, że nasi zachodni partnerzy tego nie chcą. I że wśród ludzi podejmujących decyzje nie ma szaleńców - podkreślił.
 - W 1989 roku, po znanych wydarzeniach na placu Tiananmen, wprowadzono sankcje przeciwko Chinom. Bardzo podobne do tych, które zastosowano wobec nas. Czy po tym gospodarka chińska zaczęła rozwijać się gorzej? Nie. Czy Chiny zboczyły z kursu obranego w końcu lat osiemdziesiątych? Nie. Czy są prężną gospodarką? Ponad wszelką wątpliwość. Jest to gospodarka, która wkrótce wyjdzie na pierwsze miejsce w świecie. Czy Chiny zmieniły ustrój? Czy Chiny poczuły się ukarane? Nie. One po prostu zmobilizowały wewnętrzne zasoby, ale w taki sposób, by nie odciąć się od świata zewnętrznego. W pewnym sensie sankcje przyniosły pożytek Chińskiej Republice Ludowej - powiedział Miedwiediew.

Zamknięcie obszaru powietrznego Federacji Rosyjskiej uderzyłoby przede wszystkim w Lufthansę, British Airways i Air France. Tyle tylko, że za loty nad Syberią Moskwa otrzymuje pieniądze - co roku to ok. 320 mln euro.

W piątek ambasadorowie państw Unii Europejskiej uzgodnili nowy pakiet sankcji wobec Rosji. W poniedziałek musi on być jeszcze zatwierdzony przez państwa członkowskie w procedurze pisemnej.

W niedzielę przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy oświadczył, że UE jest gotowa cofnąć zapowiedziane sankcje wobec Rosji, jeśli obowiązujące od piątku zawieszenie broni we wschodniej Ukrainie zostanie utrzymane.

Wprost, Gazeta.pl