Zarząd SLD, piątek tydzień temu. Zdumieni członkowie partii właśnie dowiedzieli się, że w wyborach prezydenckich będzie reprezentować ich Magdalena Ogórek. Do przyszłej kandydatki zwraca się Marek Balt, poseł tej partii i jej przewodniczący na Śląsku. – Czy ty wiesz, na co się piszesz? Wiesz, co to znaczy kampania wyborcza? Bo ja wiem. Wyobraź sobie, że naprzeciwko ciebie stoją trzy czołgi: Komorowski, Duda i Palikot. Co robisz? – pyta. Nie otrzymuje odpowiedzi. Magdalena Ogórek patrzy na niego pytającym wzrokiem.
Kandydatka SLD może i nie wie, na co się pisze, ale pod jednym względem ma ułatwione zadanie: już wiadomo, że partia stanie za nią murem. Jak wyjaśnia nam jeden z posłów Sojuszu, przekaz kierownictwa jest jasny: każdy, kto skrytykuje Ogórek, wyleci z partii. Pytani o kandydaturę posłowie rozpływają się więc w entuzjastycznych peanach, milczą jak zaklęci albo mówią przyciszonym głosem i błagają, żeby nie wymieniać ich z nazwiska.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.