Włoskie naczynia podbijają świat
Artykuł sponsorowany

Włoskie naczynia podbijają świat

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pochodzi z Mediolanu, gdzie mieszka i pracuje. Tu mieści się siedziba jego firmy. Jak w ciągu niespełna 80 lat z rodzinnego zakładu rzemieślniczego powstała prestiżowa marka i dwie fabryki produkujące setki tysięcy naczyń na cały świat? Jak rodzinny biznes z Lombardii zyskał polsko brzmiącą nazwę? Opowiada Fulvio Garavaglia, współwłaściciel marki Philipiak Milano 1967.
Aneta Kołaszewska: Pańska rodzina nosi nazwisko Garavaglia. Skąd więc Polsko brzmiąca nazwa Philipiak?

Fulvio Garavaglia: To długa i bardzo miła historia. Otóż w 2001 r. rozpocząłem współpracę z polską firmą, która reprezentowała naszą fabrykę w Polsce. Byliśmy bardzo zadowoleni z rzetelnej i fachowej współpracy. W tamtym czasie wprowadzaliśmy naszą najbardziej prestiżową linię produktów. W dowód uznania i podziękowania za profesjonalną współpracę z polskim partnerem postanowiliśmy wprowadzanej linii nadać nazwę zbliżoną do jego nazwiska. Tak powstała międzynarodowa marka Philipiak Milano 1967. Dodam, że ów polski partner został moim wspólnikiem i „biznesowym synem”.

Pochodzicie z Lombardii, jednego z najbogatszych regionów Włoch...
Rzeczywiście, to wyjątkowy region – w porównaniu do południa kraju był i jest zawsze bogatszy dzięki rozwijającemu się przemysłowi. Położona u podnóża Alp prowincja jest znana nie tylko z pięknych krajobrazów i wyśmienitej kuchni. Ten najbogatszy włoski region od wielu lat pozostaje siedzibą wielu znakomitych włoskich marek, takich jak Prada, Roberto Cavalli, Gucci, Valentino, Versace czy Giorgio Armani. Stolica prowincji, Mediolan, jest kwintesencją włoskiego stylu i prestiżu. To zobowiązuje również nas do najwyższej jakości produktów, najlepszego stylu i wzornictwa.

To także region znany smakoszom z całego świata, ojczyzna serów Grana Padano i gorgonzola, wina musującego franciacorta. Także Campari pochodzi z Mediolanu. Czy dobra kuchnia i te wszystkie wspaniałe smaki sprzyjają zdrowemu odżywianiu?

Absolutnie tak. Zdrowe odżywianie to przecież nie tylko niskokaloryczna dieta, lecz także odpowiednie, najwyższej jakości produkty, doskonałe przepisy oraz zdrowe sposoby przygotowywania posiłków. Od lat preferuję gotowanie na parze i smażenie bez tłuszczu, choć czasem oczywiście zdarza mi się odwiedzić moją ulubioną restaurację Boeucc i zamówić spaghetti aglio olio lub ravioli ze szpinakiem i ricottą.

Polacy każdego Włocha uważają za kulinarnego eksperta. Być może dlatego, że każdy Włoch ma coś na ten temat do powiedzenia. Czy w pana rodzinie rzeczywiście każdy gotuje?

Oczywiście! I wszyscy gotujemy wyłącznie w naszych naczyniach.

Kto pierwszy w rodzinie zajął się produkcją garnków?

Pierwszą partię naczyń zaprojektował i wykonał mój ojciec już w 1947 r., natomiast tradycja produkcji nowoczesnych naczyń ze stali szlachetnej sięga 1967 r. Wtedy mój ojciec zbudował naszą obecną fabrykę i opatentował akutermiczne dno zespajane ze ścianami naczyń pod naciskiem 2 tys. ton. Pierwszymi klientami byli oczywiście wymagający mieszkańcy Mediolanu i prowincji Lombardia. Mieliśmy sklep przy Via Monte Napoleone, obecnie jest to główna ulica kwadratu modowego Mediolanu. Warto pamiętać, że w tamtych czasach w sklepie obsługiwało się klientów przez ladę, co utrudniało bezpośredni kontakt z nimi. Nie mieli oni swobody dotykania, sprawdzania produktów. Czuliśmy, że taki tradycyjny sklep nie daje też nam samym takiej satysfakcji, jak bezpośrednia relacja z klientem i możliwość pokazania mu wszystkich zalet produktu. Tak więc sprzedając osobiście nasze naczynia, ojciec wyszedł zza lady sklepowej, a z czasem i z samego sklepu. Rozmawiał z klientami i często zbierał od nich uwagi i pomysły. Tylko taki kontakt z klientem umożliwiał nam perfekcyjne dopracowanie produktu. W ten sposób zastąpiliśmy proste i niezdrowe naczynia z aluminium – po wojnie był to jedyny dostępny materiał – naczyniami ze stali szlachetnej. Przez dziesiątki lat powstawały kolejne technologie i nowe rozwiązania. Opracowaliśmy ergonomiczne kształty, idealne dopasowanie i wagę elementów, dzięki czemu w naszych naczyniach niezwykle łatwo jest gotować na parze i bez tłuszczu. Dzisiaj sprzedajemy nasze naczynia na całym świecie, również dla innych najbardziej znanych i prestiżowych firm. Włochy, USA, Polska, Rosja, Chiny, Australia czy Korea Południowa to niektóre z naszych rynków. Niezmiennie jednak dla marki Philipiak Milano zarezerwowane są najlepsza stal i najlepsze linie.

Dzisiaj jest pan współwłaścicielem firmy, ale czy zajęcie się rodzinnym biznesem to była dla pana oczywista droga kariery? Czy też taka była wola ojca?

Bardzo lubię swoją pracę, choć w młodości chciałem być lekarzem. Ktoś jednak musiał przejąć rodzinny interes. Teraz myślę jednak, że dobrze, że właśnie tak się stało. Nasze produkty sprzedajemy na całym świecie, dzięki czemu mam szansę poznawać nietuzinkowych ludzi i ciekawe miejsca. W ten sposób – jak już wspomniałem – poznałem też swojego polskiego wspólnika. Na co dzień razem ze swoim asystentem Massimo osobiście doglądam produkcji, obserwuję ceny stali szla-chetnej i zamawiam surowiec. Chętnie spotykam się też z dziennikarzami z różnych krajów. Ostatnio nawet gotowałem z gośćmi z Polski w willi rodziny Serbellonii nad Jeziorem Como. Swoją obecnością zaszczyciła nas wtedy przedstawicielka tego książęcego rodu, jednego z najbardziej znanych w Lombardii. Wspólnie gotowaliśmy, a wino do kolacji było serwowane w 300-letnich kieliszkach. Wspaniałe spotkanie.

Co było kamieniem milowym w rozwoju firmy?

Jesteśmy pierwszą na świecie firmą, która opatentowała metodę zespolenia wielowarstwowego dna naczynia ze ściankami. Cały proces odbywa się pod naciskiem 2 tys. ton. Żeby to nie spowodowało zburzenia fabryki, dwie maszyny zostały umieszczone w specjalnych dwumetrowej głębokości basenach z olejem, które amortyzują uderzenia. Wiele z naszych rozwiązań okazało się tak ponadczasowych, że nie zmieniliśmy ich od dziesięcioleci. Już w latach 60. nasze naczynia były sprzedawane w niemal całej Europie, czasem też dla innych marek. Od początku każde naczynie, które trafia do naszych klientów, jest wykonane w 100 proc. w naszych fabrykach w Mediolanie. Do dzisiaj zachowaliśmy też zapoczątkowaną przez rodzinę Garavaglia formułę spotkań z klientami. Spotkaliśmy się już z przeszło 10 mln Europejczyków. Tylko w Polsce ponad ćwierć miliona z nich zostało naszymi klientami.

Obecnie posiadamy własne fabryki w Mediolanie oraz dystrybutorów w Europie, Ameryce, a nawet Azji i Australii. Jesteśmy nie tylko producentem, lecz także jedną z największych firm sprzedaży bezpośredniej w Europie. Nasze serce bije w Mediolanie, ale coraz częściej z rozrzewnieniem przyjeżdżam też do Polski. Ta powoli staje się moim drugim domem. Co ciekawe, dla mojego polskiego wspólnika Mediolan z czasem stał się jego drugim domem. Chętnie opowiedziałbym o tym wszystkim, co w Mediolanie jest pięknego, smacznego i nieznanego, ale to historia na zupełnie inny wywiad. ■