Skaner

Dodano:   /  Zmieniono: 

Krucyfiks w kształcie sierpa i młota to prezent dla papieża od prezydenta Boliwii Evo Moralesa

BOLIWIA

Komunistyczny krucyfiks

Pielgrzymka papieża Franciszka na rodzinny kontynent południowoamerykański nie mogła się obyć bez niespodzianek. Największą, choć jednocześnie niezbyt przyjemną zafundował głowie Kościoła katolickiego jeden z najwierniejszych latynoskich uczniów Marksa i Lenina, prezydent Boliwii Evo Morales. Wręczył Franciszkowi w La Paz krucyfiks w kształcie… sierpa i młota. Wywołał tym spore zakłopotanie dostojnego gościa, który całkowicie zaskoczony powiedział tylko „to nie jest dobry pomysł”. Znacznie bardziej gniewne były komentarze boliwijskich hierarchów od dawna skonfliktowanych z wielkim przyjacielem Fidela Castro i Hugo Chaveza. Hiszpański biskup Jose Ignacio Munilla napisał: „Szczytem arogancji jest manipulowanie Bogiem na usługach ateistycznej ideologii”. Pomysł połączenia krucyfiksu z sierpem i młotem nie pochodzi od Moralesa – takiego symbolu użył już w latach 80. Luis Espinal, jezuita występujący w obronie indiańskich chłopów, zamordowany za to przez prawicowych bojówkarzy. W okresie popularności tzw. teologii wyzwolenia łączenie symboli religijnych i lewicowych było zresztą dość częste – do legendy tamtej epoki przeszedł obraz kubańskiego artysty Alfredo Rostgaarda „Chrystus z karabinem”. Tym razem Moralesowi, który nieraz okazywał się sprytnym politycznym prowokatorem, chodziło chyba bardziej o sprowokowanie Franciszka, któremu z powodu krytyki nierówności społecznych i zbyt agresywnych poczynań współczesnego kapitalizmu prawicowi krytycy zarzucali lewicowe, a nawet wręcz marksistowskie sympatie. Zdjęcie obiegło świat, prowokacja Boliwijczyka się powiodła. Wątpliwe jednak, by ten szczególny prezent trafił na papieską ekspozycję w Watykanie. Jarosław Giziński

GIEŁDA

Chiny szykują nam tsunami

Plajta na chińskiej giełdzie nie jest końcem chińskiego cudu – cud dawno już się skończył. Po tym jak w miesiąc z giełdy zniknęły 3 bln dolarów pytanie, czy komunistyczny rząd zdoła opanować sytuację i uchronić świat przed znacznie poważniejszymi perturbacjami. Panika z giełdy przenosi się dalej w świat. Spadają ceny surowców, a z nimi zamówienia długoterminowe na maszyny i samochody z Europy i Ameryki. Coś, co za miesiąc, dwa, w dół łańcucha pokarmowego, może się przenieść dalej na nasz rynek. W pierwszym etapie Pekin ratował sytuację, ograniczając handel na giełdzie, ale nie zdało się to na zbyt wiele. Teraz sam skupuje akcje. Ale problem jest gdzie indziej. Giełda jest zasilana pieniędzmi na kredyt. Wielu inwestorów lewarowało się na chińskiej giełdzie olbrzymimi kredytami, zakładając wzrost 100-160 proc. Tylko w tym roku inwestorzy pożyczyli pod chińskie akcje 322 mld dolarów. Większość już jest bankrutami. Ekonomiści od dawna zwracali uwagę, że brak twardych danych o zadłużeniu państwa może oznaczać, że wzrost gospodarczy w Chinach ustał. I dalej nie da się już ignorować problemów strukturalnych. To oczywiście nie znaczy, że rząd Chin ma zamiar cokolwiek reperować. Przeciwnie, widzimy kolejne próby interwencjonizmu i zasypywania problemów rezerwami walutowymi. Sądząc też po coraz ostrzejszym kursie chińskiego rządu, po największych represjach od 20 lat, należy założyć, że rząd Xi Jinpinga szykuje się już na wstrząs. On może i jest gotowy, gorzej z nami. TW

Więcej możesz przeczytać w 29/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.