Rok prezydenta

Dodano:   /  Zmieniono: 
10 listopada mija rok warszawskiej prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Niestety dobrą ocenę za ten okres wystawił mu tylko radny PiS.
10 listopada 2002 r. Lech Kaczyński w wyborach na prezydenta Warszawy w  II turze wyborów pokonał kandydata SLD Marka Balickiego. W związku z tym stołeczni radni ocenili roczną pracę prezydenta.

Przypomnieli przede wszystkim, że kiedy Lech Kaczyński obejmował stanowisko, ustrój stolicy określała już nowa ustawa warszawska, dzieląca miasto na 18 dzielnic; zlikwidowane zostały gminy. Zdaniem radnych, ta zmiana istotnie wpłynęła na pracę prezydenta, bowiem władza w mieście skupiona jest obecnie w Ratuszu, inaczej niż poprzednio, kiedy gminy miały kompetencje zarządów.

Oceny, czy był to wpływ pozytywny, czy negatywny są podzielone.

W programie wyborczym Lech Kaczyński obiecywał walkę z  przestępczością, likwidację korupcji, usprawnienie funkcjonowania urzędów miejskich, poprawę komunikacji miejskiej i transportu, wyjście naprzeciw potrzebom młodzieży, zwiększenie roli kultury, przywrócenie Warszawie właściwego miejsca w Europie.

Przedstawiciele większości klubów politycznych, zasiadających w  Radzie Warszawy, uważają, że Kaczyński z prezydenckich obietnic wywiązał się w niewielkim stopniu lub - wcale.

"Lech Kaczyński nie skupia się na rozwoju miasta, szukaniu inwestycji, które decydowałyby o poprawie jakości życia w Warszawie i umożliwiały napływ kapitału zagranicznego, co było głównym moim celem - zarzucił Kaczyńskiemu były prezydent stolicy, a obecnie przewodniczący Rady Miasta Wojciech Kozak (PO). - Nowych inwestycji jest niewiele, jeśli są - to te, które rozpoczęte były za czasów poprzedniej ekipy zarządzającej". Zdaniem Kozaka, prezydent obawia się zaciągania kredytów dla miasta, co spowodowało "schłodzenie polityki kredytowej".

Kozak negatywnie ocenił też działania prezydenta związane z  polityką personalną (Kaczyński w ciągu roku swojej pracy zwolnił ok. 1000 urzędników i zatrudnił ok. 400 nowych osób). Przypomniał także, że ciągle niezałatwiona jest sprawa systemu płatnego parkowania i umowy z Waparkiem (Kaczyński obiecywał rozwiązanie umowy z firmą).

Żadnych pozytywnych efektów rocznej pracy Kaczyńskiego nie widzi radny SLD-UP Andrzej Boguta. "Miasto zostało sparaliżowane, nic się w nim nie dzieje, wszystkie inwestycje są wstrzymane. Remonty szkół, które powinny zostać zakończone w lipcu, trwają do dzisiaj. Jak drogi wyglądają -  widać. Można by wymieniać w nieskończoność" - ocenił krótko. Zarzucił też Kaczyńskiemu wyjątkową niechęć do uczestniczenia w sesjach Rady Miasta. (najczęściej wysyła na nią swoich pełnomocników lub zastępców).

"Niestety, nie zmieniła się ilość osób przychodzących ze skargami, od chwili, kiedy stanowisko objął Lech Kaczyński" - powiedziała niezależna radna Julia Pitera, dla której miernikiem zmian w Warszawie jest częstotliwość odwiedzin mieszkańców na dyżurach radnych w Ratuszu (odbywają się dwa razy w tygodniu).

"Martwi mnie, że prezydent z korzeniami demokratycznymi toleruje utajnianie informacji publicznej w urzędach. Nie udostępnia dokumentów, urzędnicy nie udzielają informacji" - dodała. "Kiedy urząd zaczyna działać tajnie, zaczynają się patologie" - ostrzegła.

Pitera źle ocenia też politykę kadrową prezydenta. Jej zdaniem, w strukturach miasta pozostało bardzo dużo ludzi, którzy wcześniej nie najlepiej zasłużyli się miastu. Nie  zgodziła się z opinią zwolenników prezydenta, że udało mu się zerwać z tzw. układem warszawskim (grupą osób, które dzięki koneksjom załatwiały sobie korzystne kontrakty na inwestycje w mieście).

Wśród pozytywnych cech rocznej pracy Lecha Kaczyńskiego Pitera wymieniła wykrycie kilku nieprawidłowości.

Także radny LPR Jan Maria Jackowski negatywnie ocenił pracę Lecha Kaczyńskiego. "Ten rok nie wykazał dużej woli dokonania radykalnych zmian w jakości i sposobie rządzenia Warszawą" -  oświadczył. Również - jego zdaniem - podczas dyżurów radnych, mieszkańcy skarżą się na opieszałość pracy urzędu i bałagan kompetencyjny. "To jest w pewnym sensie sprawa obiektywna, ponieważ pan prezydent sprawuje swój urząd pod rządami nowej ustawy warszawskiej, według której dzielnice nie mają odpowiednich kompetencji" - ocenił.

Pozytywnie pracę Lecha Kaczyńskiego ocenił tylko radny PiS i zastępca przewodniczącego Rady Miasta Karol Karski. Jego zdaniem, prezydentowi udało się zerwać z "układem warszawskim", przełamać "pewien zasiedziały układ osób". Według Karskiego, przetargi na  inwestycje są przeprowadzane uczciwie, z dopuszczeniem do udziału w nich wszystkich firm zainteresowanych i spełniających warunki (według ekipy Kaczyńskiego, w poprzednich latach przetargi wygrywały ciągle te same firmy). Widać to także - jak powiedział Karski - na przykładzie Zarządu Dróg Miejskich, który w ciągu tego roku "dokonał o jedną trzecią więcej inwestycji w systemie kwotowym niż w latach 2001 i 2002". Polityczni adwersarze PiS-u zarzucają prezydentowi, że Warszawie ciągle nie  ma statutu. "Zapominają, że kiedy oni rządzili, także długi czas miasto pozostawało bez statutu" - powiedział.

"Polityka jest sztuką robienia tego, co możliwe. Warszawa nie  stanie się natychmiast drugim Nowym Jorkiem. Pytanie, czy w ogóle powinna? Biorąc pod uwagę zakres kompetencji prezydenta, czas i  relacje z pracownikami - uważam, że zrobiono wszystko, co było możliwe" - podsumował Karski.

em, pap