Europa nie chce polskich wujków (aktl.)

Europa nie chce polskich wujków (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie wysyłajcie nam 54 zrzędzących polskich wujków, proszę wnieść głos tej Polski, która przyczyniła się do wyzwolenia kontynentu - apelował przewodniczący Parlamentu Europejskiego Pat Cox.
Podczas debaty m.in. na temat europejskich wyborów, zorganizowanej w redakcji "Gazety Wyborczej", Cox podkreślił, aby skoncentrować się na wyborach do Parlamentu Europejskiego, w których Polska po raz pierwszy weźmie udział w czerwcu tego roku, a nie "zajmować się własnymi sprawami".

"Europejskie wybory nie są sprawdzianem popularności danego rządu" - przypominał. Zdaniem Coksa, wybory, w których wezmą udział nowi członkowie UE, są "szansą na odnowienie polityki europejskiej".

Cox podkreślał, że Parlament Europejski nie jest instytucją zajmującą się abstrakcyjnymi dla zwykłych obywateli sprawami. Nie  jest też - zaznaczył - "zieloną łączką", na którą zsyłani są politycy, ale miejscem, gdzie podejmuje się bardzo konkretne działania, mające przełożenie na życie obywateli państw UE.

Według Coksa, jak najszybciej - najlepiej przed wyborami do  Parlamentu Europejskiego - powinien być osiągnięty postęp w  sprawie przyszłej konstytucji UE. Jednak do tego "potrzebujemy więcej pola manewru niż to, które daje hasło +Nicea albo śmierć+" -  zastrzegł. Samo hasło Cox uznał za "absurdalne". "Uważam, że wojna i śmierć to cechy dawnej Europy - nowa powinna być myśleniem o  rozstrzyganiu konfliktów i pojednaniu. (...) Może lepiej mówić o konieczności stworzenia silnej Polski w silnej Europie" - sugerował.

Zdaniem Coksa, w rozmowach dotyczących przyszłej konstytucji europejskiej najważniejsze jest odbudowanie wzajemnego zaufania między uczestniczącymi w nich państwami. Możliwe jest znalezienie punktu stycznego między projektem konstytucji - który przygotował Konwent Europejski, a Traktatem Nicejskim.

Nie należy skupiać się - jak to było tuż po brukselskim szczycie - na wzajemnym obwinianiu się o fiasko rozmów w sprawie Traktatu Konstytucyjnego. Gdybym miał szukać winnego, to -wbrew niektórym opiniom - te poszukiwania wykraczałyby poza Warszawę i Madryt - mówił Cox. Teraz trzeba się skoncentrować na szukaniu porozumienia; przywódcy europejscy muszą się też zastanowić, jaka ma być Europa w 2004, bo ta z 2003 -  skonfliktowana na tle Iraku, mająca problemy w zakresie unii monetarnej, nie potrafiąca znaleźć kompromisu w sprawie konstytucji - przypomina mu kreskówkowych Sipmsonów - klasyczny przykład "toksycznej rodziny" - podkreślił.

Cox nie chciał oceniać szans Danuty Huebner na stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Przypomniał, że o tym, jakie "teki" zostaną przyznane nowym komisarzom, dowiemy się na przełomie września i  października.

Zdaniem Coksa, niewielkie są szanse, aby Europejski Trybunał Sprawiedliwości rozpatrzył ewentualną skargę polskiego rządu na  Komisję Europejską z powodu złamania ustalonych w Traktacie Akcesyjnym warunków integracji rolnictwa. Wyjaśnił, że polityka rolna Unii - jak to określił "bizantyjski labirynt" - jest najbardziej upolityczniona spośród wszystkich innych. "Nie sądzę, żeby sąd chciał się w to wdawać" - powiedział.

O możliwości pozwania przez polski rząd Komisji Europejskiej do  Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości informowała poniedziałkowa "Rzeczpospolita". Spór toczy się przede wszystkim o dopłaty bezpośrednie, które zostały bądź zostaną wprowadzone już po  zamknięciu rokowań członkowskich w grudniu 2002 roku. Rząd uważa, że powinny one objąć od razu w pełnym wymiarze polskich rolników i  to w tym samym terminie, co farmerów z krajów "15".

W poniedziałek rzeczniczka KIE zaprzeczyła jakoby rząd pracował nad takim pozwem. Poinformowała, że sekretarz UKIE Jarosław Pietras pokieruje jedynie grupą roboczą, która ma przygotować dokumentację niezbędną do stanowiska rządu w tej sprawie.

Do uprawiania polityki potrzebni są wiarygodni partnerzy, przestrzegający europejskie zasady, takie jak demokracja czy prawa człowieka - mówił Cox, pytany o relacje UE - Białoruś. Jego zdaniem, obecne kierownictwo tego kraju nie spełnia takich warunków. Zastrzegł, że ocena ta nie odnosi się do białoruskiego narodu. Cox dodał, że po wstąpieniu do UE nowych krajów "powinniśmy tworzyć szerszy wymiar polityki wschodniej Unii".

Cox zadeklarował się jako przeciwnik Europy "dwóch prędkości": nie wierzę w taką Europę, gdzie silne państwa załatwiają konkretne sprawy, a reszta statystuje - mówił, odnosząc się do planowanego na 18 lutego w Berlinie spotkania szefów rządów Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. Wokół spotkania pojawiają się spekulacje o  możliwości powstania unijnego "dyrektoriatu".

W sobotę Cox odebrał honorową nagrodę Oskara Polskiego Biznesu za  wybitny wkład w proces integracji Polski z Unią Europejską. Dzień później przebywał w Gdańsku, gdzie spotkał się z b. prezydentem Lechem Wałęsą i liderem PO Donaldem Tuskiem.

sg, pap