Sieciowa wolność słowa

Sieciowa wolność słowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wbrew panującemu wśród polskich internautów stereotypowi blogi wcale nie są wyłącznie głupiutkimi pamiętnikami. Na świecie internetowe dzienniki pełnią rolę niezależnych gazet i służą umacnianiu demokracji.
Oryginalna idea wynalazku zwanego po angielsku weblog (w skrócie - blog) polegała na tym, że zwykły internauta mógł komentować informacje publikowane na różnych stronach internetowych. W odróżnieniu od forów internetowych znajdujących się na dużych portalach blog miał być prywatną stroną, nie podlegającą cenzurze (z wyjątkiem, rzecz jasna, przypadków poważnego naruszenia prawa). Zarazem to, że prowadziła go jedna osoba lub niewielka grupa sprawiało, że był on dziełem autorskim.

Takimi właśnie blogami były na początku znane serwisy SlashdotSalon, które potem stały się niezależnymi internetowymi gazetami. Do dziś wiele uczelni czy organizacji prowadzi blogi odnotowujące i komentujące wydarzenia z najróżniejszych dziedzin. Oprogramowanie do tworzenia sieciowych dzienników jest łatwo dostępne i często zupełnie darmowe, dlatego szybko pojawiły się również blogi, które mogli tworzyć zwykli internauci. Szybki rozwój fotografii cyfrowej sprawił, że powstały także fotoblogi - niektóre z nich można prowadzić "zdalnie" za pomocą MMS-ów wysyłanych z telefonów komórkowych.

W Polsce blogi najczęściej są mniej lub bardziej osobistymi pamiętnikami albo miejscami służącymi do publikowania - najczęściej kiepskich - prób literackich. Tymczasem np. w USA posługują się nimi organizacje społeczne, kontrolujące działalność polityków, a w krajach ograniczających wolność słowa stały się tym, czym w PRL były podziemne gazetki odbijane na powielaczu. I choć zmieniła się technologia, to na przykładzie losów Arasha Sigarchiego i innych irańskich dziennikarzy widać, że historia niestety nadal się powtarza.

Jan Stradowski

Zobacz: Reporterzy bez granic.

Czytaj też: Mój przyjaciel Internet.