Pan Lew był chory?

Pan Lew był chory?

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Polsce szerzy się tajemnicza zaraza, dziwnym zrządzeniem losu atakująca tych, którzy muszą się stawić w sądzie lub mają już na koncie wyrok. Niestety lekarstwo na tę chorobę nie istnieje, bo zawsze w gronie lekarzy znajdzie się ktoś równie łasy na łapówki, jak Lew Rywin.
Nie trzeba wielkich zabiegów, aby zdobyć dziś niekoniecznie uzasadnione zwolnienie lekarskie lub receptę na niekoniecznie potrzebny lek. Załatwienie odpowiednich dokumentów do przedstawienia w sądzie jest tylko kwestią większych pieniędzy. Od lat przy okazji różnych afer przekonujemy się, że lekarze potrafią doskonale "wpędzić" w chorobę taką jak nadciśnienie ludzi - wydawałoby się - zupełnie zdrowych. Nikt chyba nie uwierzy w wyjaśnienia alternatywne, takie jak wymierzona przez Boga kara za grzechy czy gwałtowne załamanie się odporności organizmu na wieść o procesie czy wyroku skazującym.

Wierzyć w to zdają się jedynie prawnicy Lwa Rywina, którzy ogłosili, że "przebieg badania" zleconego przez sąd świadczy o "nieuprawnionym wkraczaniu w sferę prywatności i intymności". Jak widać adwokaci to ludzie niewinni jak dzieci i nie mogą pojąć, jak sąd mógł zakwestionować wyniki badań zleconych przez skazanego. Widać zapomnieli, że dla wymiaru sprawiedliwości wiarygodne są jedynie opinie lekarzy sądowych, których sądy same wskazują jako niezależnych biegłych.

Zapominanie jest jednak specjalnością Lwa Rywina, co nasuwa pewne podejrzenia co do choroby, która nie pozwala mu odbyć kary więzienia. Być może w grę wchodzą uszkodzenia mózgu objawiające się jako zespół Korsakowa, opisane barwnie przez Olivera Sacksa w bestsellerze "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem". Objawami są poważne zaburzenia pamięci, które pacjent stara się kompensować za pomocą konfabulacji, czyli zmyślając na poczekaniu swoją przeszłość. Słyszeliśmy już, że to Michnik przyszedł do Rywina (i z nieznanych powodów nagrał rozmowę) - pewnie niedługo dowiemy się, że te drobne kilkanaście milionów łapówki było Rywinowi potrzebne na leczenie. No bo przecież jest ciężko chory, prawda?

Jan Stradowski