Leon Kieres, prezes IPN w końcu przestał ukrywać, kto był tajnym współpracownikiem peerelowskiej SB w otoczeniu Jana Pawła II. Okazał się nim ojciec Konrad Hejmo, opiekun polskich pielgrzymów przybywających do Watykanu. Dobrze, że o tym się dowiedzieliśmy, ale szkoda że tak póżno.
Być może wtedy uniknęlibyśmy obrazków rozmodlonego ojca Hejmo, który w licznych telewizyjnych wywiadach, podkreślał znaczenie pontyfikatu polskiego Papieża i wielkość ducha Jana Pawła II. Z dziejszej perspektywy te słowa Hejmy brzmią żałośnie.
Ojciech Hejmo zapisze się nie tylko w pamięci tłumów pielgrzymów przybywających do Watykanu. Nieoczekiwanie wejdzie także do historii Polski, tyle że jako osoba, która za wszelką cenę starała się zniszczyć i skompromitować największy autorytet Polaków. Ojciec Hejmo przegapił swoją szansę, po załamaniu się systemu komunistycznego i razem z nim policji politycznej. Mógł w tamtym momencie odsunąć się w cień i odejść z życia publicznego. Zamiast tego - co jakże typowe dla agentów peerelowskiej bezpieki - wolał trwać w zakłamaniu i wierzyć, że mroczna strona jego życia nigdy nie wyjdzie na jaw. Dobrze, że prawda triumfuje.
Tomasz Butkiewicz