Sprawa Gołoty umorzona

Sprawa Gołoty umorzona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd Rejonowy w Sopocie umorzył sprawę przeciwko Andrzejowi Gołocie. Bokser był oskarżony o pobicie mężczyzny w 2002 r. przed jednym z hoteli w tym mieście.
Andrzeja Gołoty nie było w sądzie podczas ogłoszenia wyroku.

Jak uzasadnił swą decyzję sąd, był on zmuszony umorzyć sprawę m.in. dlatego, że powoływani podczas procesu biegli orzekli, iż obrażenia odniesione przez producenta reklam z Warszawy, Jarosława T., nie były tak poważne, by ścigać Gołotę z urzędu. "Jest to rozstrzygnięcie formalne, które nie przesądza tego, czy  oskarżony faktycznie dopuścił się jakiegokolwiek przestępstwa ściganego z oskarżenia prywatnego czy też nie. Są dowody, które przemawiają za tym, że jakieś ciosy zostały zadane, są dowody, które świadczą o czymś zupełnie przeciwnym" - argumentował werdykt o umorzeniu sprawy sędzia Piotr Rogoziński.

O "umiarkowanej satysfakcji" mówił po ogłoszeniu wyroku obrońca sportowca mec. Wojciech Cieślak. "Umiarkowana satysfakcja dlatego, że do skazania nie doszło, do  uniewinnienia także. Mówiąc językiem sportowym, ta walka się w ogóle nie odbyła pomiędzy panem Gołotą, a urzędem prokuratorskim" - powiedział. Dodał, że jeszcze w poniedziałek postara się przekazać Gołocie wiadomość o umorzeniu sprawy.

Proces Gołoty zakończono w ubiegłym tygodniu po przesłuchaniu biegłych ze Szczecina, którzy wydali korzystną dla boksera opinię na  temat obrażeń ciała odniesionych przez poszkodowanego. Orzekli, że  nie odniósł on takich obrażeń, które wymagałyby leczenia powyżej siedmiu dni. Nie było też narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia bądź życia. Potwierdzili oni tym samym opinię poprzedniego specjalisty z zakresu medycyny sądowej na rozprawie 12 stycznia także uznał, że Jarosław T. odniósł lekkie obrażenia, które w żadnym stopniu nie zagrażały jego życiu lub zdrowiu.

Podczas procesu wycofał się ze swojego orzeczenia także biegły, na którego opinii oparto akt oskarżenia. Pierwotnie twierdził on, że pokrzywdzony odniósł obrażenia wymagające leczenia powyżej siedmiu dni. W takim przypadku prokuratura ściga sprawcę pobicia z urzędu. Wówczas, we wrześniu 2004 r., prokuratura w Sopocie odstąpiła od oskarżenia boksera o pobicie, ale sąd dalej prowadził postępowanie (odstąpienie od oskarżenia nie obliguje sądu do jego zakończenia). Poinformowany o tym pokrzywdzony nie wystąpił z prywatnym aktem oskarżenia przeciwko Gołocie.

Sprawa za pobicie Jarosława T. ciągnie się od marca 2003 r. Wtedy bokser został zatrzymany i po postawieniu zarzutów wypuszczony za kaucją w wysokości 30 tys. zł. Podczas procesu nie przyznawał się do winy i mówił, że jakby naprawdę "przylał temu facetowi, to on już by nie wstał". Fakt pobicia i odniesionych obrażeń przez poszkodowanego od początku procesu kwestionowała obrona.

W czasie przewodu sądowego sąd rejonowy wydał za Gołotą list gończy i podjął decyzję o jego aresztowaniu, bowiem oskarżony nie  stawił się na jedną z rozpraw. Ostatecznie zrezygnowano z  poszukiwania boksera oraz uchylono decyzję o jego aresztowaniu. Stało się tak dlatego, gdyż sąd wyższej instancji uznał, że  przechodził on rehabilitację i w związku z tym jego nieobecność była usprawiedliwiona.

Incydent w Sopocie to nie pierwsza kolizja sportowca z prawem. W 1997 r. gdański sąd apelacyjny wydał wyrok skazujący Gołotę na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata za rozbój. Zmniejszył w ten sposób wyrok, który wcześniej wydał sąd we Włocławku, skazując boksera na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Chodziło o sprawę z 1990 r., kiedy w restauracji Zazamcze we Włocławku bokser pobił jednego z gości lokalu, sterroryzował go pistoletem gazowym i zabrał mu ubranie. Wkrótce po tym zdarzeniu Gołota uciekł z Polski i rozpoczął karierę zawodową w USA. Pięściarz przyjechał do kraju, uzyskawszy w 1996r. tzw. list żelazny, dzięki wstawiennictwu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

ss, pap