Prezydent Aleksander Kwaśniewski miał trudny orzech do zgryzienia. Nigdy on, ani jego środowisko nie byli zwolennikami ułatwienia dostępu do zawodów prawniczych. Dość powiedzieć, że prezydent miał 10 lat na to, aby zgłosić własny projekt ustawy likwidującej patologie, ale tego nie zrobił.
Dlaczego zatem podpisał ustawę? Przede wszystkim z uwagi na kampanię wyborczą. Zwolenników utrzymania hermetycznych korporacji i wysokich cen, nie zawsze wysokiej jakości usług, jest znacznie mniej niż tych, którzy chcą pracować w zawodach prawniczych i tych, którzy chcą korzystać z tańszych usług. Gdyby prezydent nie podpisał ustawy ostatecznie pogrzebałby szanse swojego protegowanego Włodzimierza Cimoszewicza na prezydenturę. Z tego punktu widzenia zwlekanie 4 lata z forsowaniem tej ustawy przez Prawo i Sprawiedliwość i czekanie na wybory było mistrzowską zagrywką.
Teraz czekamy tylko na dymisję ministra sprawiedliwości Andrzeja Kalwasa. Ten szef związku zawodowego prawników, mówił, że nie widzi możliwości wdrażania tego "szkodliwego" prawa. Słowo się rzekło, panie ministrze!
Jan Piński