2 maja 2007

2 maja 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 
Weekend nad książką Janusza Andermana „Nowe fotografie”. Nie, żeby wielka literatura. Tyle, że Anderman ma wiadomy słuch do języka i sytuacji. Może drugi taki Tym jeszcze. A potem nic, długo nic, przerwa i wcale nic.
A że uwielbiam, a słuch i pamięć nie ta, od lat wypisuję z Ander-mana.

Kawałek stary („Gra na zwłokę”).

Hall krakowskiego radia, lata ‘70.
„Przed wejściem na schody rozespany strażnik kłócił się z rozgorączkowaną kobieta, która za wszelka cenę chciała się wedrzeć na górę i teraz tłumaczyła mu łamiącym się głosem, mój mąż miał dwa cele w życiu. Żeby załatwić grobowiec i telefon. I umarł. I nie załatwił ani jednego, ani drugiego. I umarł. Ja musze prosić o interwencje, bo inaczej, to nie ma sprawiedliwości.
- Nima chuja we wsi – cierpliwie odpowiadał za-spany strażnik. – Bez prze pustki nie da rady. Nima chuja we wsi”.



Kawałek nowy. („Nowe fotografie”)

Góralska chata, wspomnienie z lat ’70.
„- Do tej roboty to on pierwszy – powiedziała do siebie góralka, czując łapczywy wzrok. – Ale ostatniego – pokazała brodą na niemowlę – zapisał w urzędzie za Stasia. Chociaż Stasia jednego już mamy.
- Wyleciało z głowy – zawstydził się. – Wypić wypadało, jak się urodził, i wyleciało. A Stasiu jak raz imię.”