Jest wina, jest kara. Koniec i kropka. Tak powinno być, ale w przypadku piłkarza Łukasza Piszczka wcale nie jest. Jeden z najlepszych polskich piłkarzy uczestniczył w korupcyjnym procederze kupowania meczów, za co został przez Wydział Dyscypliny PZPN zawieszony na pół roku. Zamknięte, załatwione? Niby tak, ale w idiotyczny sposób.
Zgadzam się, że Łukasz Piszczek był bardziej ofiarą systemu, niż przestępcą. Zgadzam się też, mimo to, że powinien zostać ukarany. Ale piłkarscy działacze zmienili karę w kompletną farsę.
Bo co w praktyce oznacza ta kara? Ano tyle, że Piszczek nie zagra przez pół roku w reprezentacji (czyli nie wystąpi w trzech meczach). I to już wszystko. Potem zapewne wróci do kadry, bo to bardzo dobry obrońca i zapewne zagra na Euro.
Zawieszenie Piszczka obowiązuje bowiem tylko w naszym kraju, a Piszczek gra za granicą – w zespole mistrza Niemiec Borussii Dortmund. Tu będzie grał cały czas, bo działacze nie chcą słyszeć o żadnych karach. I co najwyżej wspominają o przedawnionych błędach młodości. Zresztą wyrok Wydziału Dyscypliny to dla trenera i działaczy niemieckiego klubu fantastyczny prezent. Piszczek zamiast walczyć na dwóch frontach, skoncentruje się teraz na grze w klubie. A dla Borussii to sezon najważniejszy od wielu lat. Obrona tytułu mistrzowskiego i gra w Lidze Mistrzów to naprawdę duże obciążenie. Kluby patrzą więc niechętnie na reprezentacyjne wojaże swoich piłkarzy. Przecież to dodatkowe obciążenie, a co gorsza może się przytrafić jakaś kontuzja. Działacze niemieckiego klubu pewnie marzą teraz, by podobnie jak Piszczek ukarani zostali też Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski.
Wracając do kary wymierzonej Piszczkowi. Funkcji kary ona nie wypełnia. Tym bardziej nie pełni funkcji odstraszającej, czy wychowawczej. Wydział Dyscypliny PZPN wysyła jasny i klarowny sygnał, że nie wie co robi, nie ma pomysłu i nie umie albo nie może ukarać piłkarzy. Dowód? Kary dla dwóch innych piłkarzy – mocniej zaangażowanych w korupcję – którzy zostali zawieszeni na dwa lata, ale... w zawieszeniu na dwa lata. Prawda, że śmieszne?
Bo czym ma się przejmować potencjalny piłkarz-łapówkarz? Krótką karą zawieszenia w prawach reprezentanta? To dotyczy niewielu. A i ci wzruszą ramionami, patrząc na długość kary. Bo jak się nie jest reprezentantem, to się dostaje karę w zawiasach.
I to chyba tyle jeśli chodzi o walkę PZPN z korupcją w polskiej lidze. Ale może o to właśnie chodzi?
Bo co w praktyce oznacza ta kara? Ano tyle, że Piszczek nie zagra przez pół roku w reprezentacji (czyli nie wystąpi w trzech meczach). I to już wszystko. Potem zapewne wróci do kadry, bo to bardzo dobry obrońca i zapewne zagra na Euro.
Zawieszenie Piszczka obowiązuje bowiem tylko w naszym kraju, a Piszczek gra za granicą – w zespole mistrza Niemiec Borussii Dortmund. Tu będzie grał cały czas, bo działacze nie chcą słyszeć o żadnych karach. I co najwyżej wspominają o przedawnionych błędach młodości. Zresztą wyrok Wydziału Dyscypliny to dla trenera i działaczy niemieckiego klubu fantastyczny prezent. Piszczek zamiast walczyć na dwóch frontach, skoncentruje się teraz na grze w klubie. A dla Borussii to sezon najważniejszy od wielu lat. Obrona tytułu mistrzowskiego i gra w Lidze Mistrzów to naprawdę duże obciążenie. Kluby patrzą więc niechętnie na reprezentacyjne wojaże swoich piłkarzy. Przecież to dodatkowe obciążenie, a co gorsza może się przytrafić jakaś kontuzja. Działacze niemieckiego klubu pewnie marzą teraz, by podobnie jak Piszczek ukarani zostali też Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski.
Wracając do kary wymierzonej Piszczkowi. Funkcji kary ona nie wypełnia. Tym bardziej nie pełni funkcji odstraszającej, czy wychowawczej. Wydział Dyscypliny PZPN wysyła jasny i klarowny sygnał, że nie wie co robi, nie ma pomysłu i nie umie albo nie może ukarać piłkarzy. Dowód? Kary dla dwóch innych piłkarzy – mocniej zaangażowanych w korupcję – którzy zostali zawieszeni na dwa lata, ale... w zawieszeniu na dwa lata. Prawda, że śmieszne?
Bo czym ma się przejmować potencjalny piłkarz-łapówkarz? Krótką karą zawieszenia w prawach reprezentanta? To dotyczy niewielu. A i ci wzruszą ramionami, patrząc na długość kary. Bo jak się nie jest reprezentantem, to się dostaje karę w zawiasach.
I to chyba tyle jeśli chodzi o walkę PZPN z korupcją w polskiej lidze. Ale może o to właśnie chodzi?