Hobbit, czarodziej i banda krasnoludów w bitwie ze smokiem o górę złota. Brzmi ciekawie? No właśnie - problem w tym, że dzisiaj już niekoniecznie.
Być może kiedyś ta opowieść była nowoczesna, świeża, interesująca, ale w XXI wieku już taka nie jest. My mamy swoje książki. "Hobbit" wciskany nam jako szkolna lektura tylko męczy. W powieści Tolkiena tytułowy hobbit - Bilbo, czarodziej Gandalf i krasnoludy (niczym z Królewny Śnieżki) - wyruszają na wyprawę, której celem jest odzyskanie skarbów przejętych kilkaset lat temu przez smoka. Bilbo spotyka po drodze Golluma, znajduje pierścień a potem pomaga w odzyskaniu skarbów. Jest dużo chodzenia, dużo gadania, trochę walki i nic ciekawego dla nastoletniej dziewczyny. Żeby chociaż jakaś hobbitka albo krasnoludka. Choć jeden przystojny wampir. NIC!
Strasznie znudziła mnie monotonność narracji oraz niezdecydowanie i tchórzliwość głównego bohatera. Nie znalazłam nic nowego, czegoś co mogłoby dać mi do myślenia. A już na pewno nie mam po "Hobbicie" chęci przeczytania innych książek J. R. R. Tolkiena. Jedyne co robi tu wrażenie, to stworzenie całego magicznego świata i wszystkich tych nazw dla setek stworzeń. W życiu nie wymyśliłabym tylu imion, a szczególnie tak dziwacznych, czasami wręcz trudnych do wymówienia, ale pasujących do opowieści.
I tak przejdę się na filmowego "Hobbita". Mam nadzieję, że będzie lepszy od książki - i nie tak monotonny.
Strasznie znudziła mnie monotonność narracji oraz niezdecydowanie i tchórzliwość głównego bohatera. Nie znalazłam nic nowego, czegoś co mogłoby dać mi do myślenia. A już na pewno nie mam po "Hobbicie" chęci przeczytania innych książek J. R. R. Tolkiena. Jedyne co robi tu wrażenie, to stworzenie całego magicznego świata i wszystkich tych nazw dla setek stworzeń. W życiu nie wymyśliłabym tylu imion, a szczególnie tak dziwacznych, czasami wręcz trudnych do wymówienia, ale pasujących do opowieści.
I tak przejdę się na filmowego "Hobbita". Mam nadzieję, że będzie lepszy od książki - i nie tak monotonny.